niedziela, 25 stycznia 2009

Dyskretny urok mąki na głowie

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli XVIII wieku jest peruka. Pudrowane gniazdko dla wszelkiego rodzaju żyjątek, na czele z wszami. Stała się ona nieodłącznym elementem ubioru dużo wcześniej, bo w XVII wieku, ale to właśnie wiek rozumu nadał temu , cokolwiek pożytecznemu, wynalazkowi groteskową formę.


Poniżej kilka filmowych portretów w pudrowanych perukach:

Lucille Ball jako madame Du Barry; hollywoodzka nonszalancja w starciu z realiami epoki o tytuł bardziej upiornej.

Theda Bara w roli madame Du Barry; jeżeli przeraziło cię pierwsze zdjęcie, przy tym masz okazję dziękować modzie za nieustanny postęp.

Keira Knightley jako Georgiana Cavendish; to dzięki tej pani ( Georgianie ,rzecz jasna)
modne Angielki poznały uroki wypiętrzonych kokonów na głowie.

Jane Seymour jako Maria Antonina; mina tej pani mówi sama za siebie

piątek, 23 stycznia 2009

Maria Fitzherbert


Niektóre kobiety nie mają szczęścia do małżeństw. Życie Marii Fizherbert jest tego wymownym przykładem.
Wychowana w Paryżu, przeciętnego urodzenia i urody , a do tego katoliczka, nie zapowiadała się na bohaterkę salonowych intryg. W wieku osiemnastu lat wydano ją za mąż za dwukrotnie starszego Edwarda Weld, który zmarł po trzech miesiącach na skutek nieszczęśliwego upadku z konia. Kilka lat później młodziutka wdowa ponownie stanęła na ołtarzu , tym razem z zaledwie 10 lat starszym Thomasem Fitzherbert. Małżeństwo, trwające trzy lata, zakończyła śmierć Thomasa .
Prześladowana pechem Maria postanowiła szukać ukojenia w Londynie. Wątpliwe czy zależało jej na kolejnym małżeństwie, a tym bardziej skandalu. W pełnej modnych pokus stolicy wplątała się i w jedno i w drugie.
W towarzystwie przyjęto ją chłodno. Brakowało jej nie tylko pozycji, ale i wykwintnych manier. Jej ruchy miały za mało finezji, a dowcip polotu. Z zachowanych portretów spogląda na nas kobieta raczej przyciężkiej postury i pospolitych rysów.
Każda potwora znajdzie jednak swojego amatora, a gdy jest nim następca tronu Wielkiej Brytanii kwestia uroku jego wybranki przestaje być w pewnych kręgach dyskusyjna. Maria została przedstawiona księciu w 1784 r. podczas balu w operze. Jerzy z miejsca się zakochał , co w jego przypadku było raczej zwyczajnym , choć krótkotrwałym stanem. Tym razem jednak zdawał się być naprawdę zaangażowany uczuciowo. Maria z wdzięcznością przyjmowała atencje księcia, odrzucając jednocześnie możliwość zostania jego kochanką. Tym sprytnym zabiegiem przywiązała go do siebie jeszcze mocniej. Zdesperowany zaproponował jej małżeństwo, które w świetle prawa było zwyczajnie niemożliwe. Po pierwsze Maria była nisko urodzoną katoliczką, co z miejsca dyskwalifikowało ją jako przyszłą królową; po drugie członkowie rodziny królewskiej mogli zawierać małżeństwa jedynie za zgodą króla. Ten zaś był raczej, hmm... niechętnie nastawiony do nowej miłostki syna.
Oszalały z miłości książę podjął coś na kształt próby samobójczej z udziałem sztyletu i po odegraniu rozdzierającej scenki ( jego ostatnim życzeniem było poślubić Marię) dziwnym trafem nagle ozdrowiał. Podstęp okazał się skuteczny; Maria Fitzherbert została żoną po raz trzeci.
Idylla skończyła się w 1794 , kiedy Jerzy chcąc przypodobać sie ojcu i wymusić na nim spłatę długów, zostawił ukochaną dla Karoliny Brunszwickiej. Legalne małżeństwa nie pociągały księcia tak bardzo jak śluby w sekrecie. Z Karoliną stworzyli jedną z najgorzej dobranych par w historii, a ich rozwód obserwowała z niesmakiem cała Europa.
Jerzy kontynuował romans jeszcze przez jakiś czas, choć Maria nie mogła pogodzić się z tą zmianą statusu. W swoim odczuciu nadal była małżonką księcia Walii.
Po śmierci Jerzego, jego brat i jednocześnie następca, Wilhelm IV, zaproponował swej "bratowej" tytuł księżnej jako zadośćuczynienie za krzywdy. Maria odmówiła tłumacząc ,że nigdy nie splamiła swojego nazwiska, toteż nie widzi powodu , by je zmieniać. Odpowiedź godna żony księcia Walii.

piątek, 16 stycznia 2009

Być dzieckiem

Przez wiele stuleci dzieci postrzegano jako miniaturki dorosłych. Ubierano je w krępujące swobodę ruchu stroje, od kołyski wdrażano do pełnienia przyszłych ról społecznych, wychowanie opierano na jednej zasadzie-surowego, posuniętego nieraz do okrucieństwa, karania.
Ten brak czułości i zainteresowania stroną psychiczną dorastania, miał przynieść katastrofalne skutki. Pozbawione więzi z rodzicami, wzrastające w przekonaniu o własnej wyjątkowości , izolowane od rzeczywistych problemów wyrastały często na "kaleki emocjonalne", niezdolne do stworzenia zdrowych relacji międzyludzkich.
Mowa tu , oczywiście o dzieciach z bogatych i szlachetnych rodzin. Mali mieszkańcy wiosek i ubogich ulic borykali się z trudnościami zupełnie innej natury; praca ponad siły, choroby i głód zabierały je w bardzo wczesnym wieku.
Prezentowany powyżej portret pędzla Williama Beechey przedstawia dzieci sir Francisa Forda wręczające jałmużnę żebrzącemu chłopcu. Kontrast między tą trójką jest wręcz przytłaczający. Młodzi arystokraci ubrani są w wyrafinowane, lekko teatralne stroje, mają zdrowe, rumiane policzki ; chłopak , zapewne niewiele starszy od nich, nosi łachmany, nie ma obuwia, z jego postawy i wyrazu twarzy wyzierają głód i choroba.
Odziany wytwornie chłopiec spogląda na tego przybysza z innego świata zaciekawionym okiem, przybiera lekko nonszalancką postawę, jego siostra zdaje się być bardziej zlękniona, podając monetę zachowuje bezpieczny dystans, ma przejętą minę.
Uczynek małych Fordów jest miłosierny, ale czy świadczy o wrażliwości? Patrząc na tę grupę nie mamy wątpliwości, że przepaść dzieląca młodego żebraka i dziedziców sir Francisa, będzie się pogłębiać. A gest litości pozostanie tylko gestem.


Źródło: "Portrait of Sir Francis Ford's Children Giving a Coin to a Beggar Boy" , sir William Beechey, Tate Gallery

sobota, 10 stycznia 2009

Chorzy doktorzy

Jerzy III to jeden z najbardziej pechowych władców w historii. Mimo, że na okres jego panowania przypada rozkwit imperium brytyjskiego, pamięta się mu jedynie utratę kolonii w Ameryce Północnej i chorobę psychiczną.
Ta ostatnia zainteresowała XX-wiecznych naukowców, którzy po analizie jej przebiegu orzekli, że król nie był , jak powszechnie sądzono, szalony, a jedynie cierpiał na rzadką chorobę krwi, porfirię. Jej objawami są bóle brzucha, kończyn, chrypka, bezsenność i okresowe zaburzenia psychiczne. Zagadką pozostawał jedynie wyjątkowo ostry przebieg choroby. Jerzy przeszedł pięć niezwykle ciężkich napadów, w czasie których był nawet pętany kaftanem bezpieczeństwa lub przywiązywany do fotela.
Kluczem do rozwiązania zagadki okazały się włosy króla znajdujące się w Science Museum. Profesor Martin Warren z Uniwersytetu Kent, badając je natrafił na znaczne ilości arsenu, który mogą nasilać objawy porfirii. Stosowany w medycynie do połowy XX jako środek na syfilis i problemy skórne jest składnikiem trującego arszeniku. Po przebadaniu dokumentacji medycznej króla naukowcy ogłosili, że wszystkiemu winien był środek wymiotny- winian potasowo antymonowy, podawany monarsze w krytycznych okresach choroby. Antymon występuje wspólnie z arsenem, który musiał zanieczyścić lekarstwo, w konsekwencji potęgując szaleńcze napady władcy.

piątek, 9 stycznia 2009

Tabloidowa historia


Film kostiumowy ma się dobrze. Jest i popyt i podaż. Tylko sens gdzieś sie zgubił.
Taką refleksję nasunął mi film "Księżna", wchodzący właśnie do polskich kin.
Opisuje on historię, a właściwie jej niewielki wycinek, słynnej niegdyś Georgiany Cavendish. Fascynującej arystokratki , której życie, elektryzowało cały osiemnastowieczny Londyn.
Twórcy filmu wyszli z założenia, że niuanse jej skomplikowanej osobowości, znużą rozleniwionych popkulturową papką widzów, stad też na ekran przeniknąć zdołał jedynie blichtr, który otaczał Georgianę przez cały czas, ale nie stanowił w żaden sposób treści jej życia.
Postać grana, dosyć drętwo ,przez Keirę Knightley jest zaledwie cieniem prawdziwej księżnej. Nosi groteskowe peruki, cierpi w niedobranym małżeństwie, przeżywa zawód miłosny, ciągnie ją ku hazardowi, kocha dzieci, nawet te będące owocem niewierności męża... Wszystko to w olśniewających kostiumach, pośród luksusu i piękna.
Nijakość takiej Georgiany razi tym bardziej, gdy porówna się ją z pierwowzorem. Księżna, obdarzona nieprzeciętną inteligencją i charyzmą, angażowała się z powodzeniem w politykę, pisała całkiem niezłe wiersze, patronowała sztuce i wyznaczała trendy w modzie. Przy tym wszystkim, daleko jej było do ideału. Jej przekleństwem stał się hazard, który pogrążył ją w długach, liczonych dzisiaj na miliony funtów. W filmie to niebezpieczne zamiłowanie zostaje jedynie zasygnalizowane scenami pogaduszek przy karcianym stoliku.
Co ciekawe, twórców najbardziej zainteresował problem natury czysto intymnej, a mianowicie starania o spłodzenie męskiego potomka.Od razu nasuwa mi się film Coppoli " Maria Antonina" Nie wiem skąd u reżyserów takie ciągoty . Cóż, Coppola miała niezłe wytłumaczenie, w końcu w grę wchodziły sprawy państwowe. Ale z opowieści o życiu Georgiany można było wyciągnąć o wiele więcej. A tak mamy zaledwie uroczy obrazek w historycznych dekoracjach.