piątek, 16 stycznia 2009

Być dzieckiem

Przez wiele stuleci dzieci postrzegano jako miniaturki dorosłych. Ubierano je w krępujące swobodę ruchu stroje, od kołyski wdrażano do pełnienia przyszłych ról społecznych, wychowanie opierano na jednej zasadzie-surowego, posuniętego nieraz do okrucieństwa, karania.
Ten brak czułości i zainteresowania stroną psychiczną dorastania, miał przynieść katastrofalne skutki. Pozbawione więzi z rodzicami, wzrastające w przekonaniu o własnej wyjątkowości , izolowane od rzeczywistych problemów wyrastały często na "kaleki emocjonalne", niezdolne do stworzenia zdrowych relacji międzyludzkich.
Mowa tu , oczywiście o dzieciach z bogatych i szlachetnych rodzin. Mali mieszkańcy wiosek i ubogich ulic borykali się z trudnościami zupełnie innej natury; praca ponad siły, choroby i głód zabierały je w bardzo wczesnym wieku.
Prezentowany powyżej portret pędzla Williama Beechey przedstawia dzieci sir Francisa Forda wręczające jałmużnę żebrzącemu chłopcu. Kontrast między tą trójką jest wręcz przytłaczający. Młodzi arystokraci ubrani są w wyrafinowane, lekko teatralne stroje, mają zdrowe, rumiane policzki ; chłopak , zapewne niewiele starszy od nich, nosi łachmany, nie ma obuwia, z jego postawy i wyrazu twarzy wyzierają głód i choroba.
Odziany wytwornie chłopiec spogląda na tego przybysza z innego świata zaciekawionym okiem, przybiera lekko nonszalancką postawę, jego siostra zdaje się być bardziej zlękniona, podając monetę zachowuje bezpieczny dystans, ma przejętą minę.
Uczynek małych Fordów jest miłosierny, ale czy świadczy o wrażliwości? Patrząc na tę grupę nie mamy wątpliwości, że przepaść dzieląca młodego żebraka i dziedziców sir Francisa, będzie się pogłębiać. A gest litości pozostanie tylko gestem.


Źródło: "Portrait of Sir Francis Ford's Children Giving a Coin to a Beggar Boy" , sir William Beechey, Tate Gallery

Brak komentarzy: