piątek, 9 stycznia 2009

Tabloidowa historia


Film kostiumowy ma się dobrze. Jest i popyt i podaż. Tylko sens gdzieś sie zgubił.
Taką refleksję nasunął mi film "Księżna", wchodzący właśnie do polskich kin.
Opisuje on historię, a właściwie jej niewielki wycinek, słynnej niegdyś Georgiany Cavendish. Fascynującej arystokratki , której życie, elektryzowało cały osiemnastowieczny Londyn.
Twórcy filmu wyszli z założenia, że niuanse jej skomplikowanej osobowości, znużą rozleniwionych popkulturową papką widzów, stad też na ekran przeniknąć zdołał jedynie blichtr, który otaczał Georgianę przez cały czas, ale nie stanowił w żaden sposób treści jej życia.
Postać grana, dosyć drętwo ,przez Keirę Knightley jest zaledwie cieniem prawdziwej księżnej. Nosi groteskowe peruki, cierpi w niedobranym małżeństwie, przeżywa zawód miłosny, ciągnie ją ku hazardowi, kocha dzieci, nawet te będące owocem niewierności męża... Wszystko to w olśniewających kostiumach, pośród luksusu i piękna.
Nijakość takiej Georgiany razi tym bardziej, gdy porówna się ją z pierwowzorem. Księżna, obdarzona nieprzeciętną inteligencją i charyzmą, angażowała się z powodzeniem w politykę, pisała całkiem niezłe wiersze, patronowała sztuce i wyznaczała trendy w modzie. Przy tym wszystkim, daleko jej było do ideału. Jej przekleństwem stał się hazard, który pogrążył ją w długach, liczonych dzisiaj na miliony funtów. W filmie to niebezpieczne zamiłowanie zostaje jedynie zasygnalizowane scenami pogaduszek przy karcianym stoliku.
Co ciekawe, twórców najbardziej zainteresował problem natury czysto intymnej, a mianowicie starania o spłodzenie męskiego potomka.Od razu nasuwa mi się film Coppoli " Maria Antonina" Nie wiem skąd u reżyserów takie ciągoty . Cóż, Coppola miała niezłe wytłumaczenie, w końcu w grę wchodziły sprawy państwowe. Ale z opowieści o życiu Georgiany można było wyciągnąć o wiele więcej. A tak mamy zaledwie uroczy obrazek w historycznych dekoracjach.

Brak komentarzy: