piątek, 23 stycznia 2009

Maria Fitzherbert


Niektóre kobiety nie mają szczęścia do małżeństw. Życie Marii Fizherbert jest tego wymownym przykładem.
Wychowana w Paryżu, przeciętnego urodzenia i urody , a do tego katoliczka, nie zapowiadała się na bohaterkę salonowych intryg. W wieku osiemnastu lat wydano ją za mąż za dwukrotnie starszego Edwarda Weld, który zmarł po trzech miesiącach na skutek nieszczęśliwego upadku z konia. Kilka lat później młodziutka wdowa ponownie stanęła na ołtarzu , tym razem z zaledwie 10 lat starszym Thomasem Fitzherbert. Małżeństwo, trwające trzy lata, zakończyła śmierć Thomasa .
Prześladowana pechem Maria postanowiła szukać ukojenia w Londynie. Wątpliwe czy zależało jej na kolejnym małżeństwie, a tym bardziej skandalu. W pełnej modnych pokus stolicy wplątała się i w jedno i w drugie.
W towarzystwie przyjęto ją chłodno. Brakowało jej nie tylko pozycji, ale i wykwintnych manier. Jej ruchy miały za mało finezji, a dowcip polotu. Z zachowanych portretów spogląda na nas kobieta raczej przyciężkiej postury i pospolitych rysów.
Każda potwora znajdzie jednak swojego amatora, a gdy jest nim następca tronu Wielkiej Brytanii kwestia uroku jego wybranki przestaje być w pewnych kręgach dyskusyjna. Maria została przedstawiona księciu w 1784 r. podczas balu w operze. Jerzy z miejsca się zakochał , co w jego przypadku było raczej zwyczajnym , choć krótkotrwałym stanem. Tym razem jednak zdawał się być naprawdę zaangażowany uczuciowo. Maria z wdzięcznością przyjmowała atencje księcia, odrzucając jednocześnie możliwość zostania jego kochanką. Tym sprytnym zabiegiem przywiązała go do siebie jeszcze mocniej. Zdesperowany zaproponował jej małżeństwo, które w świetle prawa było zwyczajnie niemożliwe. Po pierwsze Maria była nisko urodzoną katoliczką, co z miejsca dyskwalifikowało ją jako przyszłą królową; po drugie członkowie rodziny królewskiej mogli zawierać małżeństwa jedynie za zgodą króla. Ten zaś był raczej, hmm... niechętnie nastawiony do nowej miłostki syna.
Oszalały z miłości książę podjął coś na kształt próby samobójczej z udziałem sztyletu i po odegraniu rozdzierającej scenki ( jego ostatnim życzeniem było poślubić Marię) dziwnym trafem nagle ozdrowiał. Podstęp okazał się skuteczny; Maria Fitzherbert została żoną po raz trzeci.
Idylla skończyła się w 1794 , kiedy Jerzy chcąc przypodobać sie ojcu i wymusić na nim spłatę długów, zostawił ukochaną dla Karoliny Brunszwickiej. Legalne małżeństwa nie pociągały księcia tak bardzo jak śluby w sekrecie. Z Karoliną stworzyli jedną z najgorzej dobranych par w historii, a ich rozwód obserwowała z niesmakiem cała Europa.
Jerzy kontynuował romans jeszcze przez jakiś czas, choć Maria nie mogła pogodzić się z tą zmianą statusu. W swoim odczuciu nadal była małżonką księcia Walii.
Po śmierci Jerzego, jego brat i jednocześnie następca, Wilhelm IV, zaproponował swej "bratowej" tytuł księżnej jako zadośćuczynienie za krzywdy. Maria odmówiła tłumacząc ,że nigdy nie splamiła swojego nazwiska, toteż nie widzi powodu , by je zmieniać. Odpowiedź godna żony księcia Walii.

Brak komentarzy: