Ploteczki, obmowy, pomówienia... Któż ich nie lubi? Dziś mamy gazety poświęcone w całości domysłom na temat życia prywatnego gwiazd i gwiazdeczek; w internecie panują niepodzielnie serwisy żerujące na ludzkiej skłonności do podglądactwa . A jak radzono sobie kilka wieków wstecz? W jaki sposób sprowadzano na ziemię ówczesnych bohaterów zbiorowej wyobraźni?
Pamflety znakomicie sprawdzały się w roli narzędzia zniszczenia czyjejś reputacji, czy kariery. Ale ich żywot był krótkotrwały, niewiele z nich dotrwało do naszych czasów.
O wiele groźniejsze były... pamiętniki. Pisane przez co znaczniejsze ( przynajmniej we własnym mniemaniu) osobistości służyły utrwaleniu chwalebnych czynów i klimatu epoki, wreszcie wybielały grzeszki ciążące na sumieniu autorów. Ale na tym nie koniec. Czymże bowiem byłaby solidna literatura bez przysłowiowego pieprzu. Odpłacano więc wrogom kreśląc ich jakże smakowite opisy; odwdzięczano się sowicie dawnym miłościom, ujawniano " zakulisowe" intrygi demaskując ich bohaterów. Oto siła literatury; jednym pociągnięciem pióra wysłać przeciwnika na śmietnik historii.
Ten przydługi wstęp to wprowadzenie do plotkarskiego i złośliwego cyklu , w którym postaram się przywołać do życia sławną , niegdyś, z ciętego języka i zamiłowania do skandali , polską pamiętnikarkę doby napoleońskiej: Anetkę z Tyszkiewiczów Potocką. Krewną ostatniego króla Polski, siostrzenicę księcia Józefa Poniatowskiego, miłośniczkę Napoleona i sztuk pięknych.
Obraz , który zamieściłam jako swoistą ilustrację do tekstu nie przedstawia , oczywiście Anetki. Jest autorstwa Frederica Soulacroix i nosi tytuł " Amelie Florence". Jego inne prace znajdziecie
tutaj.O samej Anetce możecie przeczytać na stronie pałacu w
Wilanowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz