niedziela, 24 stycznia 2010

W pogoni za ideałem


Dążenie do poprawiania mankamentów urody jest wspólne wszystkim epokom. Różne są tylko środki wiodące ku nieosiągalnemu ideałowi. Czytając o sposobach na skorygowanie błędów Matki Natury można się, a nawet wypada wzdrygnąć z obrzydzeniem i niedowierzaniem. Temat ten obrazuje również, że gdy w grę wchodzi pogoń za młodością i pięknem "rozum śpi i budzą się demony", bez względu na to w jak bardzo rozwiniętym społeczeństwie żyjemy. Trudno bowiem uznać wstrzykiwanie sobie jadu kiełbasianego za jakiś szczególny postęp w kwestii zdrowego rozsądku.
Oto w jakie rejony ludzkiej pomysłowości (graniczącej z głupotą) zaprowadziła naszych przodków próżność:

1. Bielidło z rtęci i ołowiu
By uzyskać efekt nieskazitelnej jasnej cery zarówno mężczyźni, jak i kobiety nakładali na twarz grubą warstwę bielidła, w którego składzie znajdowały się między innymi rtęć, ołów, ocet i białko jajka. Mieszanka była trująca i tworzyła na skórze szpecące blizny. By je ukryć wynaleziono kolejny genialny "upiększacz" w postaci muszek, czyli plasterków o fantazyjnych kształtach.

2. Błękitnidło
Pod tą dziwaczną nazwą kryła się farbka, której modne damy używały do zaznaczenia delikatnych żyłek na policzkach i skroniach. Czyżby aluzja do teorii błękitnej krwi?

3. Upuszczanie krwi
Powszechna metoda na niemal każde schorzenie okazywała się wielce przydatna dla tych wszystkich fanatyków białej cery,którym sam puder już nie wystarczał. Do zabiegu używano pijawek.

4. Wyciąg z wilczej jagody (belladonny)
Kobiety używały wyciągu z rośliny do rozszerzenia źrenic i nadania im blasku


Brak komentarzy: