piątek, 25 maja 2012

Urok gotyku

 Jedną z mniej znanych powieści Jane Austen jest "Northanger Abbey", w wersji polskiej "Opactwo Northanger". W tematyce i kompozycji tej, wydanej dopiero po śmierci autorki, książki odbija się specyficzny gust epoki przełomu XVIII i XIX wieku. Stanowi ona swobodną interpretację fenomenu tzw. literatury gotyckiej, tyle że bezlitośnie sparodiowanego. Powieści nurtu gotyckiego stanowiły głównie literaturę popularną. Bogate w nawiązania do zjawisk nadprzyrodzonych, spowite w mrocznej i gęstniejącej z każdym rozdziałem atmosferze, pełne pseudo- historycznych nawiązań do epoki średniowiecza bazowały na pierwotnej potrzebie oswajania strachu. Niektóre weszły do kanonu literatury grozy, inne zestarzały się w sposób brutalny i są dla dzisiejszego czytelnika niestrawne. Oto bardzo wybiórcze zestawienie książek gotyckich, które robiły furorę w czasach Austen. I mocno mieszały w wyobraźni panny Morland, bohaterki wspomnianego na początku "Opactwa Norhanger".

1. "The Mysteries of Udolpho"

Dzieło Ann Ward Radcliffe, uznawanej przez badaczy literatury za prekursorkę  horroru. Jej pisarstwo wywarło również znaczący wpływ na nurt  nazywany 
w literaturze romantyzmem. " Tajemnice Udolpho" uchodzą za prototyp powieści gotyckiej. Elementy kompozycji i dramaturgii książki powielały później rzesze naśladowców pisarki, ale z mizernymi rezultatami. Osierocona Emiliy St. Aubert zostaje uwięziona przez męża swojej ciotki, Włocha o nazwisku Montoni, w zamku położonym w Apeninach. W murach malowniczo złowieszczego zamczyska musi walczyć o zachowanie honoru i fortuny, a w końcu i życia. Prześladują ją nadprzyrodzone zjawiska, które jednak w końcu okazują się dziełem ludzi. Mocno wyeksponowano wątek miłosny : Emily ucieka, by połączyć się z ukochanym Valancourtem.

2. "The Castle of Wolfenbach; or the Horrid Machinations of the Count Berniti"
 
Napisana przez Elizę Parsons, niezwykle płodną autorkę powieści gotyckich. Spod jej pióra wyszło ponad 60 tomów mrożących krew w żyłach opowieści. Kryła się za nimi bardzo prozaiczna historia: pisarka zarabiała w ten sposób na życie po śmierci męża. Tytuł książki mówi w zasadzie wszystko: jest tajemniczy zamek, czarny charakter cudzoziemskiej proweniencji, który zajmuje się snuciem wstrętnych intryg.


3. " Clermont. A Tale."

 Kolejne dzieło kobiecej ręki, tym razem należącej do Reginy Marii Roche.
Madeline, modelowa bohaterka gotycka, niezrównanie piękna i uczuciowa dorasta w zrujnowanym zamku.  Po wielu perypetiach i zręcznym uniknięciu zakusów na jej cnotę, odkrywa u siebie szlacheckie pochodzenie.
4." The Mysterious Warning, a German Tale." 

Kolejne dzieło Elizy Parsons. Modne niemieckie otoczenie, szokujący wątek kazirodczego uwiedzenia i nadprzyrodzone istoty w roli przysłowiowej wisienki na torcie.

6. "The Italian"

 Książka  autorstwa Ann Ward Radcliffe. Tytułowy Włoch to ojciec Schedoni, prześladujący Ellenę przez uwięzienie w klasztorze. Na miejscu jedna z zakonnic okazuje się jej zaginioną matką. Antykatolickie akcenty, demonizowanie kleru na potrzeby anglikańskich czytelników i spora dawka uprzedzeń względem cudzoziemców, czyli nastroje społeczne doby rewolucji francuskiej w pigułce.


Z dzisiejszej perspektywy nurt gotycki wydawać się może niepoważny. Co więcej, już w czasach Austen bywał obiektem złośliwości i krytyki. Upiorne zamczyska, demoniczni arystokraci i czysta dusza wodzona na zatracenie i ratowana w możliwie najbardziej wymyślnych okolicznościach. To wszystko aż prosi się o wykpienie.
Szczyt popularności literatury gotyckiej przypadał na okres swoistego zawłaszczania społeczeństwa przez doktrynę racjonalizmu. Powieści zabarwione grozą były rodzajem odskoczni od monotonnej codzienności, a jednocześnie karmiły społeczne lęki wywołane niespokojną sytuacją polityczną. 
Warto w tym miejscu przypomnieć, że postać wampira do kultury popularnej wprowadziła epoka wiktoriańska, również zagrożona w swej tożsamości i kanalizująca społeczne lęki w opowieściach o cudzoziemskiej kreaturze, która samym istnieniem zaprzecza ustalonemu porządkowi świata. Związek między cywilizacją u progu epoki, która wstrząśnie jej podstawami i karmieniem zbiorowej wyobraźni upiornymi zjawiskami, których natury nie można racjonalnie zgłębić, budzi zastanowienie.

Czyżby więc współczesna fascynacja tym co nieodgadnione to naturalny pęd człowieka zmęczonego własną racjonalnością, sposób na nudę, a może sygnał rozpadającej się tożsamości?

niedziela, 11 grudnia 2011

Afera naszyjnikowa cz.IV


Oburzona królowa domaga się sprawiedliwości, a całą winą obarcza kardynała Rohan, bestię w szatach duchownego. Źle jednak wybiera sobie sędziów swojego poniżenia. Opinia publiczna ma teraz namacalny dowód zepsucia dworu, o którym dotąd krążyły tylko złośliwe pamflety i wyolbrzymione plotki. Upór Marii Antoniny nie pozwala jej dostrzec niebezpieczeństwa publicznego dowodzenia niewinności.

"Proces"

Lata z trudem skrywanej nienawiści królowej do rozwiązłego kardynała dają o sobie znać z całą gwałtownością przelanej goryczy. Dostojnik kościelny i członek jednego z najstarszych rodów arystokratycznych Francji zostaje aresztowany na oczach całego dworu, jak pospolity kryminalista. Takiej zniewagi nie mogą wybaczyć, ani duchowni, ani feudałowie. Odżywają nie zabliźnione urazy do dumnej Austriaczki, która miała czelność uciec z Wersalu do pałacyku w Trianon i faworyzować ludzi znikąd.
Furorę robią drukowane mowy obrończe, a na rozprawę nadciągają tłumy żądne sensacji. Proces jeszcze zanim się rozpoczął zaczął przypominać teatralne widowisko.
Ekscesy obyczajowe, rozrzutność dworu i nieudolność króla, który stracił kontrolę nawet nad własną żoną. Tym żyje ulica i misterne oszustwo blednie w porównaniu z kampanią szyderstw pod adresem jego głównej ofiary. Władza chwieje się w posadach. Złota myśl Ludwika XIV, który szansę dla silnej monarchii widział w jej niedostępności i aurze tajemnicy, zostaje zapomniana, a w ferworze wydarzeń błoto spada na koronę, jej grzechy i niedostatki zostają wywleczone na światło dzienne.
W porównaniu z rozemocjonowaną ulicą sala sądowa jest bardzo powściągliwa w mieszaniu osoby królowej do brudnej sprawy. Ta ostrożność wzbudza jednak podejrzenia, a uprzedzonych do monarchini wręcz utwierdza w przekonaniu o czynnym udziale Marii Antoniny w aferze. Uliczne pospólstwo i arystokracja rodowa są zgodni, co do niewinności kardynała. Wątpliwości wzbudza tylko forma uniewinnienia. Całkowity brak winy ze strony dostojnika przyznawałby pośrednio rację jego rozumowaniu o skłonnościach królowej.
Ostateczny wyrok uwalnia kardynała od odpowiedzialności, a cała wina spada na niegodziwą Jeanne de La Motte. Zostaje skazana na chłostę, napiętnowanie jako złodziejka i dożywotnie więzienie. Wykonanie pierwszej części kary wzbudza poruszenie wśród mieszkańców Paryża. Wściekła kobieta zaciekle broni się przed piętnem hańby i w wyniku szarpaniny rozżarzone żelazo spadają na jej pierś zamiast na ramię.
Sympatia ludu zwraca się ku oszustce. Współczucie dla Jeanne to cios wymierzony w jej ofiarę, królową. Dystyngowane towarzystwo posuwa się do odwiedzin skazanej i zbierania dla niej pieniędzy. W tajemniczy sposób napiętnowana kobieta ucieka do Anglii. Nawet to opinia publiczna obraca przeciwko Marii Antoninie, przypisując sprawstwo samej władczyni, wdzięcznej wspólniczce za milczenie przed sądem.
W Londynie zbiegła więźniarka może liczyć na spore sumy za własną wersję wydarzeń. Wydaje więc wspomnienia, w których przedstawia się jako skrzywdzona niewinność, która w imię przyjaźni z królowa wzięła na siebie jej winę. Atmosferę skandalu umiejętnie podkręca sugerowaniem seksualnego podtekstu tej przyjaźni.
Perwersyjna królowa sprzedaje książkę, a Paryż zostaje zalany potokiem paszkwili, które wymieniają rzekomych kochanków Marii Antoniny. Królowa zostaje przedstawiona jako sprośne monstrum, gustujące jednakowo w mężczyznach i kobietach, w lokajach i książętach.
Afera przydaje splendoru jej prowodyrce ,a ograbia z honoru i godności ofiarę. Wybuch rewolucji otwiera przed Jeanne nowe możliwości. Poważni politycy rozważają możliwość wznowienia procesu z odwróceniem procesowych ról: panią de La Motte jako oskarżycielką i Marią Antoniną zasiadającą wśród oskarżonych. Śmiały plan uniemożliwia nieoczekiwana śmierć Jeanne, która w 1791 r. rzuca się z okna.
Tym samym epilog tej historii wybrzmiał nie akordem absurdu, a tragedii.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Afera naszyjnikowa cz. III



Źródło: Wikipedia

Drogocenny naszyjnik, który dał początek aferze był zachcianką zaślepionego namiętnością władcy. Ludwik XV postanowił podarować swej metresie, Madame du Barry błyskotkę godną jej urody i gorliwości, z jaką umilała mu ostatnie lata życia. Niespodziewana śmierć króla przyniosła kochance wygnanie z dworu, a jubilerom widmo bankructwa. W historii tego olśniewającego arcydzieła sztuki jubilerskiej spotkały się więc dwie przywary Burbonów: niepohamowana rozrzutność i rozwiązłość. Ironia losu sprawiła,że w opinii publicznej to nie następca króla przejął te zgubne wady, ale jego żona, Maria Antonina z dynastii Habsburgów.

"Nieoceniona przysługa"

Reputacja królowej przywiodła do niej zdesperowanych panów Boehmer i Bassenge, którzy jako nadworni jubilerzy ulokowali w drogocennej błyskotce cały swój kapitał. Wiedziona na pokuszenie Maria Antonina z żalem musiała odmówić. Zawrotna cena miliona sześćset tysięcy liwrów przeraziła nawet pobłażliwego dla jej zachcianek króla.
Pomocną dłoń wyciąga za to zaufana przyjaciółka królowej, pani de la Motte, która olśniona bezmyślnym przepychem naszyjnika układa w głowie kolejne zuchwałe oszustwo. Łatwowierność kardynała de Rohan zostaje poddana kolejnej próbie. Sługa Kościoła nie zawiódł jak dotąd rzekomej hrabiny, ale czy kosztująca fortunę błyskotka nie otrzeźwi go?
Hrabina przestawia mu historyjkę o najnowszym kaprysie niemądrej władczyni. Słynie z rozrzutności, czym ta jedna ekstrawagancja miałaby różnić się od tej, czy tamtej. By zmylić małżonka potrzebuje dyskretnego pośrednika i na podobny zaszczyt zaufania wybrała właśnie jego, kardynała.
Umowa zostaje sfinalizowana. Kardynał godzi się zapłacić 1 600 000 liwrów, rozłożonych na 4 raty. W ostatnim, spóźnionym geście ostrożności kardynał żąda pisemnego potwierdzenia od królowej. Sprytna oszustka ręką swego sekretarza umieszcza na umowie podpis królowej. Niezdarnie sfałszowany, błędnie sformułowany, jako Marie Antoinette de France, powinien zaalarmować człowieka biegłego w dworskich i dyplomatycznych zwyczajach. Aspirujący do stanowiska ministra kardynał, niegdyś poseł na austriackim dworze, nie zauważa pomyłki. Naszyjnik trafia w ręce Jeanne, która na oczach kardynała rozgrywa maskaradę. Wysłannik królowej, a w rzeczywistości obdarzony wieloma talentami, Retaux de Villette, zabiera klejnot.
Okazuje się on wielce kłopotliwy. Próba odsprzedania go paryskiemu jubilerowi po podejrzanie niskiej cenie kończy się interwencją policji. Magia nazwiska Valois nie traci jednak mocy i sprawa zostaje wyciszona. Oszuści są już ostrożniejsi i rozbierają naszyjnik na części, które spieniężają w londyńskich kantorach. Dla państwa de la Motte nastaje prawdziwy karnawał wystawności. Obnoszą się ze swym bogactwem przez wiele miesięcy, przekonani, że osoba kardynała stanowi wystarczającą ochronę.
W głowie dostojnika rodzą się wątpliwości. Temperatura uczuć Marii Antoniny do swego sługi nie drgnęła ani trochę, a jej smukłej szyi nie zdobi naszyjnik za przeszło milion liwrów. Hrabina wyjaśnia, iż królowa poczuła się dotknięta wygórowaną ceną i żąda jej zmniejszenia pod rygorem zwrotu naszyjnika. W tym momencie karty zaczynają się odwracać.
Jubilerzy przystają na warunki królowej, pisząc do niej pełen uniżenia list. Królowa nie rozumie jego treści, a w swym roztargnieniu i lekkomyślności zostawia sprawę własnemu biegowi. Natarczywość jubilerów daje się w końcu we znaki samej hrabinie de la Motte. Zręcznie przerzuca odpowiedzialność na kardynała, ujawniając jednocześnie,iż poręczenie królowej jest fałszywe.
Prowodyrka afery liczy na rozsądek kardynała, który, aby uniknąć skandalu i ośmieszenia zapłaci żądaną sumę. Wierzyciele wykazują się mniejszym wyrachowaniem i po prostu zakładają,że zamieszana w oszustwo królowa gwarantuje większą wypłacalność, niż kardynał.
Audiencja u królowej jest dla obu stron szokiem. Misterna intryga wychodzi na jaw, a urażona godność i majestat Marii Antoniny domagają się sprawiedliwości. Oburzenie króla nie ma granic i przesłania mu zdolność chłodnej kalkulacji.Postanawia dowodzić niewinności małżonki publicznie, otwierając tym drogę do głośnego debatowania nad moralnością królowej, o której ulica wyrobiła już sobie zdanie.
Niesłychany proces nad niesłychaną aferą ukaże światu dużo więcej, niż podłość grupki krętaczy i ograniczenie umysłowe wpływowego możnowładcy...

wtorek, 25 października 2011

Afera naszyjnikowa cz. II



Kolejna odsłona poczynań pomysłowej szajki nabiera rozmachu,a to za sprawą pewnego bardzo łatwowiernego i spragnionego łask sługi Kościoła. Odegra on w całej tej nieprawdopodobnej historii niewdzięczną rolę ofiary, która z radością wskakuje w zastawione na siebie sidła.

" O ludzkiej próżności i kapryśnej naturze łaski królewskiej"

Ofiara to kardynał de Rohan we własnej osobie. Wielki jałmużnik Francji, książę Kościoła o manierach libertyna. Ten bajecznie bogaty, cieszący się niezasłużoną estymą potomek jednego z najpotężniejszych rodów Francji jest zżerany przez ambicję. Marzy mu się tytuł pierwszego ministra. Ten jednak wymyka mu się z rąk za sprawą nieprzejednanej niechęci samej królowej.
Ładna i obrotna "hrabina" de la Motte bez trudu toruje sobie drogę do uszu i serca kardynała. Z niezachwianą pewnością siebie stawia się w pozycji pośredniczki między jej drogą przyjaciółką, królową a złaknionym łask kardynałem. Jej sekretarz i zarazem kochanek Retaux de Villette stwarza olśniewający zbiór korespondencji Marii Antoniny do hrabiny. Stąd już niedługa droga do nawiązania stosunków, na razie listownych między królową i kardynałem.
Oszuści pozwalają sobie na coraz więcej. Rozmiar ich fałszerstw rośnie w miarę, jak niebezpieczeństwo ich wykrycia staje się realną groźbą. Nawet łatwowierny głupiec nabrałby podejrzeń, gdy deklarująca w listach swoją przychylność królowa w osobistym zetknięciu pozostaje chłodna i niedostępna.Ponieważ na widok wiernego sługi żaden żywszy rys nie ożywia wyniosłego oblicza Marii Antoniny oszuści wpadają na ryzykowny pomysł. Odszukują sobowtóra, który w nocnej scenerii wersalskiego parku zaszczyci niecierpliwego kardynała namacalnym dowodem łaski.
Poszukiwania objęły teren ogrodu Palais Royal, wylęgarni prostytutek. Figurantka miała na imię Nicole i oficjalnie trudniła się pracą modystki, na boku dorabiając świadczeniem mniej niewinnych usług.
Spotkanie zaaranżowano nocą. Jak w komedii omyłek kardynał bije pokłony przed wystraszoną dziewczyną. Pouczona przez zleceniodawców bąka drżącym ze zdenerwowania głosem o przeszłości, która poszła w niepamięć i przyszłości znaczonej łaskami. Audiencja trwa chwilę, przerwana przez towarzyszy "królowej" ostrzeżeniem o niepożądanych widzach.
Uradowany kardynał, wyprowadzony w pole, jak dziecko bez mrugnięcia okiem spełnia zachcianki swej możnej protektorki. Ustami "hrabiny" domaga się ona 50 000 liwrów na wyratowanie z kłopotów pewnych nieszczęśników- de Rohan natychmiast składa rzeczoną sumę na ręce hrabiny.
Apetyt oszustów rośnie. Ofiara nie zadaje żadnych pytań, nie postanie mu nawet w głowie myśl dlaczegóż to królowa Francji powierza właśnie jemu swoje finansowe kłopoty, żądając coraz więcej i więcej.
Ufny dostojnik płaci za bajeczne życie hrabiny. Jej dziecięce rojenia stają się rzeczywistością. Nabywa okazałą rezydencję w Bar-sur-Aube, w której czuje się wreszcie wielką damą. Najznakomitsze towarzystwo zabiega o jej przyjaźń. Niespodziewany sukces przytępi jednak instynkt oszustki, a chciwość kolejny raz przesunie granicę zuchwałości w zwodzeniu naiwnych. Tym razem ucierpi nie tylko kieszeń i duma kardynała, ale o swoją godność upomni się królowa Francji...

poniedziałek, 26 września 2011

Afera naszyjnikowa cz. I


Zuchwałe oszustwo, które historycy lubią przyrównywać do przysłowiowej kropli, która przelała kielich przedrewolucyjnej goryczy i wzmogła nastroje antymonarchistyczne we Francji, stało się popularnym motywem literackim i filmowym. Historia, przy której bledną dokonania scenarzystów z Hollywood, wydarzyła się naprawdę, a początek miała w zawiedzionych ambicjach ubogiej potomkini królewskiego rodu.

"Szczęśliwe przypadki pewnej awanturnicy"

Całym majątkiem rodziny de Saint-Remy była przebrzmiała chwała przodków i pokrewieństwo z dynastią Walezjuszy, której panowanie poprzedzało bezpośrednio rządy Burbonów. Dumnie brzmiące koligacje były jednak niewystarczające, by zapewnić sobie godziwe życie i Jacques de Saint-Remy, utracjusz i bankrut, swym pijaństwem i kłusownictwem wpędzał tylko rodzinę w dalsze kłopoty. Po jego śmierci córka Jeanne zmuszona była utrzymywać się z żebrania, co nie przeszkodziło jej w pielęgnowaniu swych dalekosiężnych ambicji. Determinacja, z jaką podkreślała poniżenie potomkini królewskiego rodu ściągnęła w końcu uwagę litościwej duszy. Była nią markiza de Boulainvilliers, która w odruchu współczucia dla sieroty umieściła ją w pensjonacie dla dziewcząt. Jeanne próbowała sił w różnych zawodach: terminowała w pracowni krawieckiej, pracowała jako praczka, bieliźniarka, wreszcie trafiła do klasztoru dla szlachcianek. Dni wypełnione pracą i modlitwą nie przystawały do wyobrażeń Jeanne o życiu godnym krwi Walezjuszy, opuściła więc klasztor i szybko zawarła znajomość z oficerem żandarmerii, Nicolasem de la Motte. Para pobrała się i na świat przyszły bliźnięta. Zapobiegliwa pani domu odnowiła stare znajomości i wystarała się u markizy de Boulainvilliers o audiencję z kardynałem de Rohan. Za jego wstawiennictwem małżonek Jeanne awansował na rotmistrza w pułku dragonów. Protekcja możnych do tego stopnia podniosła parę na duchu, że pan de la Motte sam obwołał się hrabią. Jego żona postanowiła dochodzić swoich praw jako potomkini Walezjuszy w samym Wersalu. Jednakże rezydenci królewskiego dworu nie mają tak miękkich serc, jak markiza i dramatyczne omdlenia, czy łzawe historyjki sprzedawane gapiom nie robią na nich najmniejszego wrażenia. Pozostała jeszcze spora grupa nie mająca styczności z Wersalem i nie obeznana w jego zwyczajach. Ta jest podatna na bajki Jeanne, która rozpowiada o serdecznym przyjęciu jej przez samą Marię Antoninę. Z mężem prowadzą w ten sposób grę pozorów, która umożliwia im dostatnie życie na kredyt. Hrabina tworzy wokół siebie mały dwór i zatrudnia sekretarza, Retaux de Villette. Drobne oszustwa i zbywanie dobijających się do drzwi wierzycieli przestają jednak wystarczać. Szykują wielki skok.

piątek, 8 kwietnia 2011

Dama rokokowa


Trudno o lepszą ilustrację umysłowości i stylu życia elit czasów Oświecenia, niż dzieje polskiej arystokratki, Izabeli Czartoryskiej. Wychowana w duchu kosmopolitycznym patriotka,utożsamiająca się z nowinkami społecznymi, ale konserwatywna w postępowaniu.
Życie prywatne Izabeli nie odbiegało od osiemnastowiecznych standardów. Wydana za mąż w wieku 15 lat za starszego od siebie księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego, szczęścia szukała poza małżeństwem. Posiadanie kochanka należało wówczas do dobrego tonu i małżeńska wierność stanowiła raczej budzący zdziwienie wyjątek, niż regułę. Dość powiedzieć,że z pięciorga dzieci Izabeli każde miało innego ojca. Warto odnotować postawę księcia, który nie tylko dał im swoje nazwisko, ale i otoczył prawdziwie ojcowską opieką i uczuciem.
W kwestii macierzyństwa Izabela prezentowała zupełnie nowe podejście wychowawcze i była dla swych dzieci czułą przyjaciółką. Dla kontrastu można przywołać postawę jej szwagierki Elżbiety Lubomirskiej, która rozczarowana brakiem syna, darzyła swe cztery córki szczerą niechęcią i pogardą.
W typowy dla swej sfery sposób Izabela uosabiała prawdziwie kosmopolityczny styl bycia. Podróżując wciąż po Europie wszędzie czuła się swobodnie, podpatrywała nowinki kulturalne i społeczne wprowadzając je potem w ojczyźnie, zawierała znajomości z wielkimi osobistościami,jak Rousseau, czy Franklin. Przejawiała przy tym zdrowy dystans. Tak na przykład pisała o Anglii:
Wyobraź sobie, ze ci Anglicy posiadają kraj cudny, cały jakby jeden starannie utrzymany ogród, nieprzebrane bogactwa, z którymi sami nie wiedzą, co robić; oprócz tego mają ludzi światłych, kobiety anielskiej piękności i mimo tych zasobów ciągle się nudzą.
( cyt. za: G.Pauszer-Klonowska, Pani na Puławach)

Angielski spleen nie przypadł Izabeli do gustu i na przekór ogarnijącej świat anglomanii wystawiała Anglii cierpkie świadectwo:
Są dwie rzeczy, do których nigdy nie przywyknę-klimat i towarzystwo.Pierwszy jest za wilgotny, drugie za suche i zimne.

Charakterystyczna dla tego wieku mania kolekcjonerska nie ominęła Izabeli, choć przybrała bardzo dla niej charakterystyczny wymiar. Podczas, gdy Stanisław Kostka Potocki tworzył w Wilanowie jedno z pierwszych muzeów publicznych w Polsce, Izabela Czartoryska zbierała pamiątki świadczące o chwale polskich dziejów i zbudowała dla nich Świątynię Sybilli w swej ukochanej rezydencji w Puławach.
W przedsięwzięciu tym spotkała się autentyczna miłość do ojczyzny z sentymentalizmem księżnej. Skłonność do egzaltacji była u dobrze urodzonych dam powszechna, ale rzadko służyła tak szlachetnym celom.
W kwestiach społecznych Izabela zajmowała zachowawczą pozycję. Opowiadała się za złagodzeniem położenia chłopów, ale jednocześnie nie godziła się na oczynszowanie w swoich dobrach. Z myślą o oświeceniu ludu napisała pierwszą popularną historię Polski pt. "Pielgrzym w Dobromilu, czyli Nauki wiejskie". Pisana prostym i obrazowym językiem jest świadectwem talentu Izabeli w docieraniu do każdego, nawet niewyrobionego literacko czytelnika.



czwartek, 10 marca 2011