sobota, 21 listopada 2009

Na jedną kartę

Kiedy Georgiana Cavendish, żona jednego z najbogatszych ludzi w Anglii XVIII wieku, odchodziła z tego świata ,miała zostawiać za sobą spuściznę długów opiewających na oszałamiającą sumę 20 tysięcy funtów. Ikona dobrego smaku i stylu była bowiem nałogową hazardzistką.
Uprawiana namiętnie przez ludzi wszystkich stanów gra w karty nie tylko rujnowała fortuny będące często owocem wysiłku wielu pokoleń, ale i szargała reputację tym najbardziej nieostrożnym, czy też raczej należałoby powiedzieć pechowym.

Wyjątkowego pecha miał Ignacy Potocki, który w jeden wieczór przegrał praktycznie cały majątek-50 000 dukatów i to do swojego późniejszego politycznego adwersarza, Ksawerego Branickiego. Długi innego polskiego magnata, Szczęsnego Jerzego Potockiego szacowano na 600 000 dukatów, czyli przeszło dwie tony złota(!)
Ogromną popularnością cieszył się wówczas faraon. Tak zasady gry opisywał Jędrzej Kitowicz:

Zrobił się z tej gry wielom stopień do fortuny, wielom do upadku, gdy w profesją szulerów, przedtem wzgardzoną i tylko między małym ludem zachowanie mającą, za pojawieniem gry faraona weszli ludzie dystyngowani, a nawet najwięksi panowie stali się szulerami, ogrywając jedni drugich nie tylko z gotowych pieniędzy, ale nawet z nieruchomych substancji, z dóbr, z klejnotów i całej fortuny.(...) Wielkich panów opanował jakiś szalony honor przegrywać w karty na jednej kompanii po kilka i kilkanaście tysięcy czerwonych złotych. Co zaś najdziwniejsza, że ci, którzy długów swoich płacić nie lubili, przegrane kwoty na kredyt z wielką punktualnością nazajutrz wygrywającym odsyłali. A jeżeli nie mogli zapłacić i byli zapozwani, tedy wszystkie magistratury takowe długi płacić i dobra tradować nakazywały.(...)
Faraon był otwarty. Jeden wysypawszy kupę dukatów na stół albo i monety, lubo ta rzadko się dawała widzieć po wielkich kompaniach, przerzucał karty francuskie, jednę po drugiej biorąc, na dwie kupki, z których jedna była przegrana, druga wygrana; i zwało się to "ciągnąć bank". Osoby, które chciały grać z nim, otaczały stół, mając każdy przed sobą kartę, na której leżał czerwony złoty lub więcej; zapaleni gracze garściami czerwone złote na karty stawiali. Jeżeli karta taka, na jaką kto trzymał, padła na stronę wygraną, ciągnący bank płacił mu tyle, ile stało na karcie, a jeżeli padła na stronę przegraną, tedy każdy, który trzymał na taką kartę, oddawał to, co stawił, bankierowi. Ci, co grali przeciwko bankierowi, zwali się pontierami. Kiedy pontier, wygrawszy pierwszy raz, nie chciał wziąć wygranej, ale ją dostawiał na drugą wygraną, tedy załomał jeden róg karty. Wolno było drugi raz trzymać na inszą kartę, położywszy ją dla znaku na tej, która pierwszy raz wygrała. Więc gdy drugi raz wygrał, za jeden czerwony złoty brał cztery, co się zwało: "parol". Jeżeli znowu nie chciał brać pieniędzy, ale je zostawiał na trzecią wygraną, załomywał drugi róg karty, dalej trzeci aż do czwartego -a za każdym razem wygrana przyrastała we dwójnasób wyżej. Gdy zaś pontier przegrał czy pierwszy, czy czwarty raz, więcej nie płacił bankierowi, tylko pierwszą stawkę, wiele na nią postawił.

sobota, 14 listopada 2009

Tajemny język wachlarza

Przez stulecia służył elegantkom ,jako praktyczny przyrząd do chłodzenia , ale i wykwintne narzędzie subtelnego flirtu salonowego. Apogeum świetności przeżywał w wieku XVIII, kiedy nastała moda na misternie zdobione wachlarze z kości słoniowej. Niektóre z nich , ręcznie malowane i przyozdobione klejnotami to małe dzieła sztuki.

Komunikowanie się za pomocą wachlarza było częścią gier towarzyskich. System reguł rządzących tym specyficznym sposobem porozumiewania się był bardzo rozbudowany.
Oto przykładowe gesty i odpowiadające im przesłanie:

1. Powolne wachlowanie oznaczało brak zainteresowania
2. Przyłożenie wachlarza do ust mówiło o braku zaufania
3. Energiczne wachlowanie zastępowało wyznanie miłości
4. Szybkie zamknięcie wachlarza sygnalizowało zazdrość
5. Położenie wachlarza na sercu symbolizowało jego złamanie z powodu nieszczęśliwej miłości
6. Wachlowanie się lewą ręką ostrzegało przed flirtowaniem z inną
7. Upuszczenie wachlarza mówiło tyle, co "należę do ciebie"
8. Uderzanie wachlarzem o różne przedmioty znamionowało zniecierpliwienie


Ten jakże pożyteczny bibelot, inicjator mnóstwa miłosnych schadzek i zarazem sprawca wielu złamanych serc to dziś relikt przeszłości. Niestety, chciałoby się westchnąć.


wtorek, 10 listopada 2009

Tragedia Cassandry

"Jedyny przywilej, o który upomnę się dla kobiet jest taki, iż kochamy dłużej, gdy wszelka nadzieja zgasła"
(Perswazje)

Powyższy cytat wypowiedziany ustami Anne Elliot w czasie jej dyskusji z kapitanem Benwickiem na temat stałości w uczuciach i jej różnym postrzeganiu przez obie płcie, nie był pustym frazesem. Abstrahując od fabuły powieści i jej wymowy, sama Jane Austen miała okazję przekonać się o jego prawdziwości. Pola do obserwacji dostarczyła jej własna, ukochana siostra Cassandra.
Starsza siostra pisarki zaręczyła się około 1795 roku z wikarym Thomasem Fowle'em. Młodzi znali się od dzieciństwa, Thomas należał zresztą do grupy uczniów pana Austen (ojciec Jane i Cassandry był pastorem). Zaręczyny utrzymywano jednak w tajemnicy ze względu na kiepską sytuację materialną Thomasa. Jak wielu młodych ludzi ze swojej sfery mógł polegać wyłącznie na łasce krewnych. Jego kuzyn lord Craven mianował go swoim prywatnym kapelanem oraz przedstawił jego kandydaturę na probostwo Allington w Wiltshire. Wciąż było to jednak za mało, by uzyskać dochód wystarczający na założenie rodziny.
Thomas podjął więc ryzyko wyprawy wraz ze swym możnym kuzynem do Indii Zachodnich (obecnie Karaiby). Wizja wzbogacenia się przezwyciężyła strach, choć świadomość niebezpieczeństwa była bardzo silna-świadczy o tym fakt sporządzenia testamentu przed wyruszeniem w rejs.
Dwa lata później w lutym 1797 roku Thomas zachorował na żółtą febrę i zmarł. Gdy wieść o tym dotarła do Anglii Cassandra przywdziała żałobę. Była to jednak cicha rozpacz, pozbawiona demonstracyjności. Dojrzałość siostry w znoszeniu własnego bólu imponowała Jane. Sam lord Craven miał później tłumaczyć, iż nie zabrałby młodego kuzyna w tak ryzykowną podróż, gdyby wiedział o jego sekretnych zaręczynach.
Czytelnikom "Perswazji " ta historia wydała się zapewne znajoma. Stanowi bowiem lustrzane odbicie losów kapitana Benwicka, który odłożył ślub, by wpierw nieco zarobić, a po powrocie do kraju odkrył, iż jego narzeczona nie żyje. W przeciwieństwie jednak do kapitana, który w końcu znalazł szczęście u boku Louisy, Cassandra nosiła żałobę po swym ukochanym do końca życia.

piątek, 6 listopada 2009

W poszukiwaniu raju


Wśród osiemnastowiecznych elit bardzo modne było zachwycanie się naturą i prostym życiem. To powierzchowne zainteresowanie miało swoje przełożenie w modzie ( szalenie popularny styl "pasterki"), literaturze (sielanki), ogrodnictwie (kompleksy pałacowe otaczano ogrodem imitującym dziką, nieokiełznaną ręką człowieka przyrodę), wreszcie w architekturze.
Prekursorką budowania domków na odludziu była sama Maria Antonina, dla której zbudowano słynne Petit Hameau. W tej sztucznej wiosce królowa Francji mogła w spokoju oddawać się wiejskim pracom. Jeżeli dodamy do tego jej małżonka, zapalonego kowala-amatora, rysuje nam się dość absurdalny obraz monarchii.
Widok królowej z rodu Habsburgów, która doi krowy mógłby w dzisiejszych czasach posłużyć za specyficzne posunięcie PR-owskie, ale w realiach przedrewolucyjnych był on odebrany , jako kpina i obraza powagi majestatu. Wieśniakami i ich odczuciami nikt się naturalnie nie przejmował, choć wątpię, czy nazwaliby oni schludne i dobrze zaopatrzone schronienie ekstrawaganckiej władczyni za wierne odwzorowanie własnych warunków bytowych.
Ta dopasowana do infantylnych wyobrażeń prostota dużo mówi o arystokracji, która chętnie bawiła się w prostych ludzi, ale nigdy się nad nimi samymi i ich problemami nie pochyliła.

sobota, 31 października 2009

Modne tortury

Zgłębianie historii osiemnastowiecznej mody przypomina czasem czytanie o wymyślnych narzędziach tortur. Zawszone peruki, deformujące gorsety , czy też panier czyniące ze zwykłej czynności siadania skomplikowany proces to już klasyczne przykłady ludzkiej pomysłowości w utrudnianiu sobie życia. Do tej listy śmiało można zaliczyć eleganckie pantofelki rodem z XVIII wieku. Obuwie nie było w ogóle dostosowywane do kształtu stopy, zaś w butach na obcasach cały ciężar spoczywał na palcach. Po domu noszono tzw. mulety, których cechą charakterystyczną był brak pięt ( przykład widoczny powyżej ).
Koniec XVIII wieku był już o wiele łaskawszy dla kobiecych stóp , które z ulgą porzuciły obcasy dla płaskiej podeszwy.

Na prawdziwe westchnienie ulgi przyszło im jednak czekać ,aż do wieku XX, gdy ktoś wpadł na genialny pomysł robienia butów z listwą usztywniającą podeszwę na podbiciu.

czwartek, 8 października 2009

You tube twym przyjacielem


Dzięki dobrodziejstwom internetu fani Jane Austen spoza Wielkiej Brytanii mają okazję obejrzeć pierwszy odcinek najnowszej ekranizacji Emmy.
Pierwsze wrażenia? Mieszane. Początek jest bardzo udany; ukazanie dzieciństwa bohaterów to w przypadku Austen zabieg świeży i oryginalny. Twórcy wiedzą też , jak wykorzystać harmonijne piękno angielskiej wsi i starych dworów. Aktorsko również jest bez zarzutu. Nie do końca odpowiada mi za to rysunek postaci, zwłaszcza Emmy. Jest to o tyle zaskakujące,że autorką scenariusza jest Sandy Welch, mająca na swoim koncie tak znakomite adaptacje, jak " North & South", czy "Jane Eyre". Próba odświeżenia gatunku przez nachalne uwspółcześnienie bohaterów
wypada pretensjonalnie.
Za wcześnie jednak na ferowanie wyroków. Pozostaje poczekać do następnej odsłony, by można mówić o sukcesie lub porażce.

środa, 23 września 2009

Anglomania i sarmaci


Wiek XVIII wyznaczał kres hegemonii Francji w dziedzinie mody i kultury. Nowy wiek miał pozostawać głównie w orbicie wpływów brytyjskich. Anglomania dotarła również nad Wisłę, przede wszystkim za sprawą kosmopolitycznie nastawionej arystokracji, która upowszechniała napotkane w podróżach wzory. Trzeba jednak powiedzieć, że naśladownictwo to było dość powierzchowne. Jak zauważył bowiem Fryderyk Schulz:
" Z angielskimi panami i bogaczami polscy to mają wspólnego, że równie im wiele chodzi o konie i ekwipaże, że też grę wysoką lubią, za Herkulesów u kobiet chcą uchodzić, jedzą i piją wiele, lecz za to ochoty do zakładów, do budowy wspaniałych domów wiejskich, starania o najwykwintniejsze wygody,o prostotę stroju, zimnego obejścia i zamiłowania w nauce nie mają."
( "Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców")




wtorek, 22 września 2009

Poczet cudzołożnic

Jerzy III i Jerzy IV, ojciec i syn. Trudno o większy kontrast. Pierwszy był człowiekiem rodzinnym, wiernym żonie i czułym dla gromadki 15 dzieci. Drugi miał opinię kobieciarza i hulaki, żonę darzył wyłącznie nienawiścią, której dał wyraz nie wpuszczając jej na swoją koronację.
Księciu Walii daleko było do męskiego ideału. Chorobliwie otyły, z wyraźną skłonnością do picia i tonący w długach nadawał nowe znaczenie pojęciu " książę z bajki". Mimo to całe życie otaczał go wianuszek dam. I chyba nie tylko jego pochodzeniu należałoby przypisać powodzenie u płci pięknej .

Mary Robinson

Dama serca osiemnastoletniego następcy tronu. Książę wypatrzył ją w teatrze Drury Lane, gdzie grała rolę Perdity w "Zimowej opowieści". Ładna i błyskotliwa aktorka zrobiła na księciu piorunujące wrażenie. Szybko też posypały się wyrafinowane podarki, a wśród nich wytworny ekwipaż wart zawrotną sumę 900 gwinei. Zaślepiony namiętnością darował jej także obligacje opiewające na sumę 20 000 funtów. Gdy miłość się wypaliła rząd wynegocjował zwrot dokumentu w zamian za roczne uposażenie w wysokości 500 funtów. Po epizodzie z księciem Mary związała się z pułkownikiem Tarletonem. Związek przetrwał 16 lat. Mary Robinson zasłynęła także jako poetka.

Grace Dalrymple Elliot

Grace Dalrymple wstęp do najlepszego towarzystwa uzyskała za sprawą malżeństwa z bogatym i szanowanym londyńskim lekarzem. Młoda małżonka znana była ze swojego swobodnego trybu życia, toteż gdy w 1781 r. urodziła córkę Georgianę Fredericę wielu poddawało w wątpliwość jej prawowite pochodzenie. Przez pewien czas jej wdziekami cieszył się także książę Jerzy, ale dość szybko "przekazał" ją księciu Orleańskiemu. Grace wyjechała do Francji, gdzie żyła aż do wybuchu Rewolucji. Jej burzliwe losy przedstawił w " Angielce i ksieciu" Eric Rohmer.

Lady Melbourne

Elizabeth Milbanke była zaledwie córką baroneta z Yorkshire, gdy poślubiła syna zamożnego prawnika, Penistona Lamba. Rok później mogła poszczycić się tytułem wicehrabiny i odtąd znano ja jako lady Melbourbne. Wykształcona, skrupulatna i mająca smykałkę do interesów z powodzeniem zajmowała się sprawami swego nowo uszlachconego męża. Więzy przyjaźni połaczyły ją z księżną Devonshire. Richard Brinsley Sheridan uwiecznił ja w swej sztuce " Szkola skandalu" , jako błyskotliwą lady Teazle. Jak wiele jej wspołczesnych kobiet z wyższych sfer , pozostała wierna mężowi, aż do urodzenia pierworodnego syna. Następne pociechy, William i Emily miały być owocem romansu z lordem Egremont. Związek z księciem trwal cztery lata . Jak głosiła plotka, miał on namacalny skutek w postaci kolejnego syna Elizabeth-George'a .


Maria Anna Fitzherbert

Zanim związała się z księciem Walii była dwukrotnie zamężna. Pierwszy mąż , starszy od niej o 26 lat, zmarł na skutek nieszcześliwego upadku z konia. Cały majątek przeszedł na jego brata, gdyż zmarły nie zdążył przekazać go w testamencie swej młodziutkiej żonie. Kolejny mąż Thomas Fitzherbert, również odszedł przedwcześnie , zostawiając jej 1000 funtów rocznie i rezydencję w Park Street. Przedstawiona księciu Walii podczas balu w operze, natychmiast wpadła mu w oko. Okazała się niełatwą zdobyczą i Jerzy musiał uciec się do zawarcia małżeństwa, by osiągnąć swój cel. W świetle prawa związek następcy tronu z katoliczką był nieważny i król nigdy małżeństwa nie uznał. Książę zerwał znajomość, gdy szanowny rodzic zmusił syna do ślubu z Karoliną Brunszwicką. Porzucona żona- nie żona otrzymała na pocieszenie roczną rentę w wysokości 3000 funtów. Rozgoryczony katastrofalnym małżeństwem i znużony kolejną kochanką, lady Jersey, książę ponownie zaczął zalecać się do Marii. Ta zgodziła się wrócić do skruszonego małżonka dopiero, gdy papież orzekł w 1800 r., że ich małżeństwo było legalne. Książę nie potrafił jednak dochować jej wierności i po raz drugi porzucił ją w 1807 r. dla markizy Hertford.

Frances ,lady Jersey

Żona hrabiego Jersey, koniuszego księcia Walii. Urodzona jako Frances Twysden byla córką irlandzkiego biskupa. Wyszła za mąż w wieku 17 lat i poprzez pozycję małżonka uzyskała dostęp do najblższego kręgu znajomych księcia. Ten szybko zwrócił na nią uwagę, ale Frances odrzuciła umizgi i wdała się w romans z dyplomatą, Williamem Fawkenerem , a następnie z hrabią Carlisle. Na bliższe stosunki z księciem pozwoliła sobie dopiero w 1794r., gdy była już czterdziestoletnią, wciąż bardzo atrakcyjną babcią. To ona właśnie nakłoniła kochanka do zerwania z panią Fitherbert i zawarcia legalnego małżeństwa, które wydobyłoby go z długów. Ona też stała za wyborem księżniczki brunszwickiej, która, jak słusznie przewidziała, nie stanowiłaby dla niej żadnej konkurencji. Została również jedną z dam dworu księżnej Walii.


Isabella , lady Hertford

Kochanka Jerzego w latach 1807-1819. Urodzona jako Isabella Ingram Sheperd Irvine była córką wicehrabiego Irvine. Jako szesnastolatka została drugą żoną markiza Hertford. Wysoka, elegancka, choć nieco korpulentna zawróciła w głowie księciu, co spowodowało natychmiastową reakcję markiza. Wywiózł ją do Irlandii, ale ten niezdarny wybieg jedynie wzmógł apetyt Jerzego. Odtąd stał się on regularnym gościem małżonków w ich licznych rezydencjach: Manchester House w Londynie oraz Ragley Hall w Warwickshire. Isabella miała też swój udział w przejściu księcia na stronę torysów.

Elizabeth, markiza Conyngham

Kochanka Księcia Regenta od roku 1819 aż do jego śmierci w 1830. Elizabeth Denison pochodziła z rodziny wpływowego bankiera, który zdołał wydać ją za mąż za irlandzkiego arystokratę, starszego od narzeczonej o 24 lata, wicehrabiego Conyngham. Jako przyjaciele markiza Hertford obracali się w towarzystwie samego księcia. Wicehrabia zyskał na tym tytuł markiza. Jego 48-letnia wówczas żona, bystra, chciwa i lubieżna, zafascynowała księcia swą urodą. Za swe towarzystwo otrzymała od króla biżuterię wartą 80 tysięcy funtów. Zanim związała się z księciem głośny był jej romans z Johnem Ponsonby, który miał opinię najprzystojniejszego mężczyzny swoich czasów. Nieprzeciętna uroda miała go uratować przed zawiśnięciem na paryskiej latarni w czasie Rewolucji. Interweniowały kobiety, które uznały,że tak piekny mężczyzna nie powinien umierać.
Elizabeth nie należała do najwierniejszych, gdyż na epizodzie z urodziwym Ponsonbym się nie skończyło. Uwieść miała nawet przyszłego cara Mikołaja I w czasie jego wizyty w Londynie w 1816r. Układ jaki zawarła z królem był prosty: on zaopatrywał ją w klejnoty i wyszukane stroje, ona zaś osładzała mu ostanie lata życia.

niedziela, 20 września 2009

Rozkosze stołu


Angielska kuchnia nie ma ma świecie najlepszej opinii. Powszechnie kojarzona jest z daniami tłustymi i kalorycznymi typu fish & chips, beefburger, czy też słynnym śniadaniem angielskim .
Nazywanie jej jednak pozbawioną polotu jest chyba trochę na wyrost.
Oto , jak opisywał angielskie posiłki Joshua White w swych "Listach z Anglii" z 1810r.:
" Śniadania są tu zwykle bardzo oszczędne, składają się z herbaty, mufinek lub gorących bułeczek podawanych z masłem. Kawa jest rzadko używana, gdyż ciężko ją dostać. Miałem trudności w znalezieniu wystarczająco mocnej. Jest to chyba jedyny dowód na poparcie tezy , iż Anglicy nie mają pojęcia o dobrej kuchni.
Nazajutrz po przyjeździe oczekiwałem śniadania z apetytem godnym osoby, która odbyła długą i wyczerpującą podróż. Na stoliku zdolnym pomieścić nakrycia dla jednej , bądź dwóch osób, zauważyłem filiżankę ze spodkiem, imbryk, dzbanek z mlekiem, cukiernicę i talerz ze świeżymi bułkami. (...) Zamówiłem befsztyk i jajka. Kelner wydawał się zdziwiony tak osobliwym zamówieniem, ale prędko je zrealizował.
Obiad jest tu głównym posiłkiem, ale nawet wtedy stół nie jest przesadnie obładowany daniami. Wśród napojów królują ale, cydr i porter, wino podaje się zwykle po posiłku. Najpopularniejszym jest porto, wytworne kręgi upodobały sobie maderę. Osobliwością diety tamtejszych ludzi jest ilość spożywanego mięsa. Jego nadmiar na stołach w większości domów można jednak usprawiedliwić tym, iż jest po prostu wyśmienite ( zwłaszcza wołowina i baranina).
Kolacja, spożywana o dziesiątej, zawiera zwykle jedno, dwa dania; często są to resztki z obiadu, w sezonie można skosztować ostryg i kuropatw. (...) Jest to moim zdaniem najprzyjemniejszy posiłek dnia. Wolna od trosk życia codziennego rodzina, czasem w towarzystwie kilku przyjaciół, może wreszcie pozwolić sobie na luksus przebywania razem i prowadzenia swobodnej pogawędki."

piątek, 18 września 2009

Oczami cudzoziemca



Trudno o bardziej wnikliwego, ale i krytycznego obserwatora dnia codziennego ,niż cudzoziemiec , który swe spostrzeżenia skrzętnie notuje. Daleko mu dzięki temu do pospolitego turysty, a bliżej do domorosłego etnografa.
Louis Simond , francuski emigrant osiadły w Ameryce, miał ambicje zbadania z bliska zwyczajów dzikiego ludu Albionu, czego owocem stała się nader interesująca praca "Amerykanin w Anglii regencyjnej". W czasie swego kilkumiesięcznego pobytu w Anglii Simond spotykał się z wieloma ludźmi różnej profesji i pochodzenia, uczestniczył w ich życiu codziennym, jak również był świadkiem przełomowych wydarzeń . Zapis tej podróży to dziś prawdziwa kopalnia wiedzy o epoce .
Oto ,jak widział typowy londyński szeregowiec :
" Każda rodzina, z wyjątkiem tych najbiedniejszych, zajmuje cały dom. Ma to swoje dobre i złe strony. Do tych pierwszych należy mniejsze narażenie na hałas, brud , choroby i zaprószenie ognia. Z drugiej strony dom jednopiętrowy prezentuje się lepiej i jest z pewnością wygodniejszy. Te wąskie domy, wysokie na trzy lub cztery piętra-jedno służące jedzeniu, drugie spaniu, trzecie przyjmowaniu gości , czwarte na samym dole będące kuchnią, a piąte na samej górze pomieszczeniem dla ewentualnej służby-przy całym panującym w nim rozgardiaszu powodowanym przemieszczaniem się poszczególnych osób między piętrami, przypominają klatkę dla ptaków."

czwartek, 17 września 2009

Jane Austen na miarę naszych czasów


Już 4 października widzowie stacji BBC1 będą mieli okazję zobaczyć pierwszy z czterech odcinków najnowszej ekranizacji "Emmy" Jane Austen. Jak zapowiadają twórcy serialu ma on radykalnie odbiegać od typowego filmu kostiumowego. Zamiast kolorytu epoki mamy zobaczyć soczysty dramat skrojony pod współczesne gusta. Brzmi poważnie i szczerze mówiąc mało zachęcająco. Takie "odświeżanie" zazwyczaj wychodzi bokiem wszystkim, tak autorom, jak i widzom. Nadanie historii o ludziach żyjących ponad dwa wieki temu kształtów współczesności sprawia, iż wiele rozwiązań fabularnych traci swój pierwotny sens.
Najnowsza "Emma" nie będzie pierwszą ekranizacją prozy Jane, która padła ofiarą modernizacyjnych zapędów reżysera. Do tych najbardziej spektakularnych wypada zaliczyć "Mansfield Park" Patricii Rozemy. Refleksyjny i poważny pierwowzór posłużył reżyserce do stworzenia coś na kształt manifestu feministycznego, w którym stłamszona bohaterka wznosi się intelektualnie i moralnie nad swą zepsutą rodzinę. Ich upadek pokazano zresztą bez silenia się na subtelności. Fanny , niczym w koszmarze najpierw odkrywa,iż jej wuj umilał sobie pobyt w koloniach gwałceniem czarnych niewolnic, by na koniec znaleźć w łóżku zamężną kuzynkę i swego niedoszłego narzeczonego. Oglądając film niemal słyszałam , jak Austen przewraca się w grobie.
Aluzje erotyczne są zresztą coraz powszechniejszym sposobem na uatrakcyjnienie kostiumowego widowiska. Palma pierwszeństwa należy się chyba Andrew Davies'owi , scenarzyście "Dumy i uprzedzenia" z 1995r. Dzięki niemu pan Darcy stał się symbolem seksu, a ta , skądinąd niezwykle udana i błyskotliwa ,ekranizacja zapisała się w pamięci sceną , w której Darcy maszeruje dziarsko w mokrej koszuli. Popkultura podchwyciła wątek, czego mogliśmy doświadczyć czytając "Dziennik Bridget Jones", czy też ostatnio oglądając "Lost in Austen".



niedziela, 26 lipca 2009

Penelope Ligonier


Penelope Pitt urodziła się w dobrze sytuowanej i szanowanej rodzinie barona Rivers, który tytuł zawdzięczał swej błyskotliwej karierze dyplomaty. Ładna i konwencjonalnie wykształcona była wciąż kwitnąca nastolatką , gdy wydano ją za lorda Edwarda Ligonier.
Małżeństwo skrojone bardziej obietnicą korzyści majątkowej i prestiżu, niż rozkoszy domowych okazało się ze wszech miar niedobrane. Nie przeszkadzało to jednak małżonkom w prowadzeniu bujnego życia towarzyskiego, którego ośrodek znajdował się w ich własnej rezydencji Cobham Park.
Wśród ich znamienitych gości wyróżniał się szczególnie Vittorio Alfieri, włoski dramaturg, którego potomność obwoła ojcem włoskiej szkoły dramatycznej. Między zaniedbywaną przez męża arystokratką a wrażliwym artystą wywiązał się romans. Lord Edward mógł patrzec obojętnie na swą ponętną żonę, ale gdy odkrył jej zdradę z afektowanym cudzoziemcem, potraktował to jak uszczerbek na własnej godności. Urażony w swej męskiej dumie wyzwał rywala na pojedynek , który zakończył się dla Włocha dośc poważnym zranieniem.
Druga winowajczyni miała ponieść jeszcze dotkliwszą karę. Lord Edward wytoczył sprawę rozwodową. Penelope znalazła się w ślepym zaułku . Rozwód oznaczał ruinę finansową i towarzyską, zaś kochanek , którego miała nadzieję poślubić zrejterował. Jako wymówkę podał jej rzekomy przelotny romans ze służącym.
Towarzystwo w Londynie wykluczyło Penelope ze swojego kręgu. Drastycznie ograniczony dochód zmusił Penelope do zmiany trybu życia na skromniejszy. Wiele lat później miała przyznać, iż nie żałuje rozpadu małżeństwa , a wręcz rozpoczynając romans liczyła skrycie , iż doprowadzi on do zerwania więzów , które krepowały ją już od pierwszych dni u boku lorda Ligonier.
Penelope znalazła wreszcie szczęście u boku kapitana Smith, z którym wiodła spokojne życie, dalekie od pretensji wielkiego świata, który osądził ją przed laty.

wtorek, 21 lipca 2009

Lubieżny filozof

Film " Libertyn"otwiera głupawa i sprośna piosenka, która zwiastuje i ostrzega zarazem o charakterze tego wybitnego dzieła. Absurd goni absurd, słynna francuska bezpruderyjność szaleje , a wszystko to podane w manierze nie pierwszej świeżości farsy.
Bohaterowie tej pretensjonalnej ramotki to grupa wolnomyślicieli , której przewodzi Denis Diderot. Choć czas upływa im głównie na wcielaniu w życie rozmaitych konfiguracji miłosnych skrywają sekret, którego znaczenie doceni dopiero potomność : w piwnicach malowniczego chateau tworzona jest bowiem słynna Encyclopédie, ou dictionnaire raisonné des sciences, des arts et des métiers, czyli Encyklopedia. Jej współtwórca i główny redaktor Diderot jest człowiekiem z krwi i kości o wielu słabościach, wsród których pierwsze miejsce zajmują kobiety. Właśnie one ukształtują pogląd filozofa na moralnośc. Zniechęconych zapewniam, że filozofii w tym filmie tyle, co w " Filozofii w buduarze" markiza de Sade.
" Libertyn " jest filmem, na który twórcom najwyraźniej zabrakło pomysłu. Temat ciekawy, bohater niekonwencjonalny, epoka pełna zawirowań , a zaserwowano nam mierną komedyjkę , która nawet wątki erotyczne eksploatuje z nieporadnością filmów dla nastolatków. Miota się między farsą a pretensjonalną afirmacją wolności. Tą ostatnią reprezentuje w filmie Encyklopedia. Jej znaczenie ginie jednak w chórze świń. Dosłownie.

piątek, 3 kwietnia 2009

Kobieta upadła

Określenie kobiety mianem upadłej przywodzi na myśl hipokryzję rodem ze świata Dulskich i im podobnych. Piętnowano w ten sposób nie tylko prostytutki, ale i tzw. "porządne niewiasty", które pobłądziły na krętej drodze publicznej moralności.
Próżno szukać w twórczości Jane Austen awanturniczych przygód na miarę dzieł Samuela Richardsona ("Pamela"; "Clarissa"), które bazowały głównie na eksploatowaniu cienkiej granicy dzielącej przyzwoitość i upadek moralny. Jednakże nawet w wyważonych , mocno osadzonych w rzeczywistości powieściach Austen przemycono pewne wątki dające wgląd na panujący ówcześnie system wartości.
W "Rozważnej i romantycznej" znamienną, choć poboczną rolę odgrywa historia Elizy, młodzieńczej ukochanej pułkownika Brandona. Uwiedziona , a następnie porzucona zachodzi w niechcianą ciążę. Zapobiegliwa rodzina wysyła ją na wieś , gdzie w tajemnicy wydaje na świat córkę. Dziecko zostaje odebrane matce i oddane na łaskę krewnych. Ona sama jest już na zawsze wykluczona z towarzystwa i pozbawiona szansy na odbudowanie życia. Tracąc bezpowrotnie reputację staje się dla świata nikim.
Ale nie tylko panny płaciły wysoką cenę . Mężatki miały jednak nad nimi tę przewagę,że ich pozycja była już ugruntowana przez małżeństwo. Generalnie, społeczeństwo przymykało oczy na ich romanse, tak długo jak zachowywano niezbędną dyskrecję. Ujawnienie zdrady wywoływało skandal , mogący nawet doprowadzić do, o zgrozo, rozwodu. Był on zaś w owym czasie procedurą niezwykle skomplikowaną, kosztowną i czyniącą z nieszczęsnej pary pożywkę dla niezdrowej sensacji.
Taki los spotyka jedną z bohaterek "Mansfield Park", Marię Rushworth. Uciekając z kochankiem nie dała mężowi żadnej szansy na zatuszowanie afery. Orzeczono rozwód; romans przyniósł gorzkie rozczarowanie, a sama Maria została skazana na życie z dala od rodziny i przyjaciół, za to z nieznośną ciotką Norris u boku.
Obraz "Rozbite lustro" J.B Greuze'a wybrałam dla zilustrowania tekstu , nieprzypadkowo. Jest on często interpretowany jako przypowieść o utraconej cnocie , którą odzwierciedlać ma rozbite lusterko. Zamęt panujący w pokoju i niedbały strój dziewczyny symbolizuje chaos panujący w jej poczuciu moralności.

niedziela, 29 marca 2009

Zawód: dżentelmen


We współczesnym świecie słowo dżentelmen funkcjonuje na peryferiach języka potocznego dla określenia mężczyzny wyróżniającego się wysoką kulturą osobistą. Będące kalką z języka angielskiego , w polskich warunkach ma raczej humorystyczne zabarwienie.
W czasach Jane Austen było traktowane bardzo poważnie , jako wyróżnik nie tyle dobrego wychowania, co urodzenia w klasie posiadaczy ziemskich. Nienaganne maniery i błyskotliwy umysł nie stanowiły wystarczającej legitymacji do noszenia tego miana. Szukając odpowiednika w polskim nazewnictwie historycznym , najbliżej mu chyba do pojęcia ziemianina.
Rozpropagowany w osiemnastowiecznej Europie pod wpływem anglomanii, styl życia wiejskiego dżentelmena był wręcz ostentacyjnie powściągliwy. Stereotyp Brytyjczyka jako flegmatycznego, nieco aroganckiego osobnika o specyficznym poczuciu humoru jest spuścizną po epoce wiktoriańskiej, ale to w czasach Oświecenia angielskie obyczaje, moda , literatura zaczęły stanowić synonim postępu .
Utrzymywanie się z czynszów dzierżawnych miało jednak swoje granice, wyznaczane przez prawo dziedziczenia i gospodarczy rozwój kraju. Posiadłości ziemskie przechodziły najczęściej na najstarszego syna . Młodsi synowie musieli ,więc zadbać o swój byt wybierając zawody tradycyjnie uznawane za odpowiednie dla dżentelmenów. Do wyboru mieli karierę w armii, marynarce, kościele lub prawie. Co ciekawe , profesja medyka, czy aptekarza nie cieszyła się szczególnym poważaniem i była postrzegana w kategoriach handlowych. Jeśli zaś już mowa o handlu , to uprzedzenia wobec ludzi parających się nim ustąpiły dopiero u szczytu rewolucji przemysłowej, w drugiej połowie XIX wieku.
Największym prestiżem cieszyła się armia, oferująca nie tylko nimb bohaterstwa i status obrońcy kraju, ale i wymierne korzyści pozwalające na komfortowe życie. Dostanie się w szeregi oficerów niosło za sobą jednak spore koszty związane z wykupieniem patentu oficerskiego.
Kariera prawnicza miała z kolei wiele odcieni. Prowincjonalny adwokat był mniej szanowany niż jego kolega po fachu prowadzący kancelarię w Londynie. Odniesienie sukcesu w stolicy wymagało bowiem nie tylko umiejętności , ale i posiadania solidnego zaplecza finansowego oraz cennych znajomości.
Zawód duchownego , choć szlachetny, w XVIII wieku stracił wiele ze swego autorytetu. Wynikało to nie tylko z tendencji epoki, nastawionej raczej krytycznie wobec kościelnych instytucji, ale i rozprężenia moralnego wśród kleru. Intelektualna miałkość, brak zainteresowania życiem parafii, gnuśność to tylko niektóre zarzuty stawiane przedstawicielom Kościoła. Poprawie relatywnie niskich kwalifikacji nie sprzyjał system obsadzania parafii na zasadzie tzw. prawa prezenty. Właściciele ziemscy, w dobrach których znajdowała się parafia mogli przedstawiać biskupom swoich kandydatów na proboszczów. Najczęściej patronowali własnym krewnym, ale powszechna stała się także praktyka odsprzedawania urzędu za niemałe sumy.
Katalog profesji godnych dżentelmenów powiększał się w miarę ,jak rozpędzała się rewolucja przemysłowa. Pogarda wobec handlu ustępowała pod naporem zdrowego rozsądku , który ostatecznie zjednoczył kapitał ziemski z przemysłowo-finansowym.
Nie bez znaczenia był także terytorialny rozrost Imperium , wymagający potężnej machiny administracyjnej. Kolonie stały się idealnym miejscem na zrobienie zawrotnej kariery i fortuny. Ale to temat na zupełnie inny wpis.

poniedziałek, 23 marca 2009

Inter arma silent Musae.




Te dwa znakomite obrazy autorstwa Jacques Louis David dzieli ponad 20 lat. Powstanie drugiego poprzedziła rewolucja francuska.
Datowany na 1780r. portret konny przedstawia polskiego arystokratę Stanisława Kostkę Potockiego, wybitnego polityka i mecenasa sztuki. Jego życiowa postawa, wyznawane wartości, pasje są charakterystyczne dla ideałów Wieku Rozumu, ale i silnie zakorzenione są w porządku feudalnym.
Napoleon mawiał, że jest dzieckiem Rewolucji, przewrotu wyrosłego na oświeceniowych hasłach. Epoce Napoleona daleko jednak do utopijnej wizji narodów zjednoczonych pod sztandarem Wolności, Równości i Braterstwa. To przede wszystkim okres pustoszenia kontynentu przez niekończące się wojny.

poniedziałek, 16 lutego 2009

Jane Digby

Historia Jane Elizabeth Digby mogłaby posłużyć za kanwę porywającego romansu przygodowego. Olśniewająca angielska arystokratka wiodła barwne, dalekie od dziewiętnastowiecznego pojmowania przyzwoitości życie , które prowokuje nas do zupełnie nowego spojrzenia na pozycję kobiety w epoce zakłamania moralnego i mieszczańskich wartości .
Urodzona w rodzinie admirała Henry'ego Digby, bohatera bitwy pod Trafalgarem i lady Jane Coke, córki słynnego hrabiego Leicester, pioniera rewolucji rolniczej , wyrastała na niezwykle atrakcyjną dziewczynę. Opisywano ją jako wysoką, idealnie zbudowaną, obdarzoną delikatnymi rysami i lokami w kolorze jasnego złota. Jak się miało okazać uroda szła u niej w parze z temperamentem.
Wydana w wieku 17 lat za Edwarda Lawa, hrabiego Ellenborough urodziła mu syna Arthura, po czym ze spokojnym sumieniem oddała się rozlicznym romansom. Przypisywano jej m.in związek z kuzynem George'em Ansonem i austriackim politykiem, Schwarzenbergiem. Zdradzany mąż wystąpił o rozwód, który orzeczono aktem parlamentu w 1830r. Możemy sobie wyobrazić reakcję tzw. wyższych sfer. Rozwód był w owych czasach rzadkością, skazującą kobietę na niebyt towarzyski. Towarzyszyła mu zawsze niezdrowa sensacja, którą karmiono obficie skandalicznymi szczegółami z pożycia niefortunnej pary.
Jane uciekła przed świętym oburzeniem socjety do Paryża. Towarzyszył jej Schwarzenberg, ale jego miłosne zapędy zdążyły już dawno ostygnąć. Porzucił ja wkrótce po przeprowadzce.
Ukojenie znalazła w ramionach króla Bawarii, Ludwika I, znanego ze swej słabości do pięknotek (jego inną słynną kochanką była Lola Montez), które uwiecznił w tzw. Schönheitengalerie, czyli Galerii Piękności . W międzyczasie ponownie wstąpiła w związek małżeński. Jej wybrankiem został baron von Venningen, któremu urodziła syna Heriberta.
Wierność nie była jej mocną stroną. Nawiązała płomienny romans z greckim hrabią Spirydonem Theotokym , który o mało nie przypłacił go życiem. Upokorzony mąż wyzwał bowiem rywala na pojedynek, poważnie go raniąc. Sprawa skończyła się rozwodem, ale przebiegał on w przyjemniejszej atmosferze niż poprzedni. Baron wybaczył żonie i pozostawał z nią w przyjacielskich stosunkach.
Jane poślubiła Theotoky'ego i udała się z nim do jego ojczyzny. Król Grecji Otto, będący synem wspomnianego wcześniej Ludwika Bawarskiego, kontynuował rodzinne tradycje poszerzając poczet kochanków ślicznej Jane. Małżeństwo z Theotokym nie przetrwało tej próby.
Kolekcjonująca rozwody i kochanków Jane trafiła w końcu na przysłowiowy kamień. Romans z albańskim generałem, któremu towarzyszyła w partyzanckich akcjach i dla którego zdecydowała się nawet zamienić pałace na jaskinie, zakończył się w nieprzyjemnych okolicznościach. Po odkryciu zdrad ukochanego Jane uniosła się honorem i opuściła go.
Prawdziwe szczęście odnalazła dopiero na Bliskim Wschodzie. W wieku 46 lat zdobyła serce samego szejka Midjuela el Mezrab. Poślubiła go według muzułmańskiego prawa, szybko też przyswoiła sobie arabski język i obyczaje. Pomimo różnic kulturowych i wiekowych ( dzieliło ich bez mała 20 lat) stworzyli udane małżeństwo, które przetrwało do śmierci Jane , czyli 28 lat. Niespokojny duch Jane znalazł spokój w Damaszku.

niedziela, 8 lutego 2009

Sir Banastre Tarleton

Można śmiało zaryzykować twierdzenie, iż Banastre Tarleton był najbardziej znienawidzonym Brytyjczykiem doby rewolucji amerykańskiej. Jego wyczyny wojenne zyskały mu urocze przydomki "Rzeźnika" i "Krwawego przekleństwa".
Kariera tego syna kupca z Liverpoolu i utracjusza (roztrwonił cały spadek po ojcu przy karcianym stoliku) jest zdumiewająca. Mimo,iż studiował prawo w Oxfordzie jego przeznaczeniem okazała się armia, do której wstąpił w 1771 r. Kilka lat później wykupił patent oficerski w I Pułku Dragonów. Okazał się zdolnym kawalerzystą , szybko też zauważono u niego zdolności przywódcze.
Prawdziwą sławę/niesławę zawdzięczał jednak wojnie o niepodległość Ameryki. Doceniono jego brawurę i oddanie walce, prędko awansował na podpułkownika (lieutenant colonel). Najwięcej kontrowersji wywołuje jego akcja pod Waxhaw ( przez Brytyjczyków zwana bitwą, u Amerykanów funkcjonuje jako masakra). Według źródeł amerykańskich Tarleton miał zignorować białą flagę i bezlitośnie zdziesiątkować żołnierzy Abrahama Buforda. Sam Tarleton tłumaczył, że jego ludzie , sądząc błędnie, iż ich dowódca zginął w czasie pierwszego ataku, zaślepieni gniewem dokonali po prostu aktu zemsty.
Misja Tarletona zakończyła się powrotem do Anglii w 1781 r. W kraju zaangażował się w politykę, występując jako obrońca niewolnictwa. W 1812 awansowano go na generała, trzy lata później przyznano mu tytuł baroneta.
W życiu prywatnym był przez 15 lat związany ze słynną Perditą, czyli aktorką Mary Robinson. U źródeł tego romansu leżał zresztą zakład... Trzeba przyznać, że umiejętnie pracował na swoją reputację drania.
W 1798 ożenił się z Susan Bertie, nieślubną córką księcia Ancaster . Małżeństwo było bezdzietne. Zmarł w 1833.
To właśnie na Tarletonie wzorowana jest postać pułkownika Tavingtona w filmie " Patriota" R.Emmericha. Gra ją niezwykle przekonująco świetny brytyjski aktor Jason Isaacs.

Obraz: "General Sir Banastre Tarleton", Joshua Reynolds


sobota, 7 lutego 2009

Świat według Anetki : Gdy nie było Pudelka


Ploteczki, obmowy, pomówienia... Któż ich nie lubi? Dziś mamy gazety poświęcone w całości domysłom na temat życia prywatnego gwiazd i gwiazdeczek; w internecie panują niepodzielnie serwisy żerujące na ludzkiej skłonności do podglądactwa . A jak radzono sobie kilka wieków wstecz? W jaki sposób sprowadzano na ziemię ówczesnych bohaterów zbiorowej wyobraźni?
Pamflety znakomicie sprawdzały się w roli narzędzia zniszczenia czyjejś reputacji, czy kariery. Ale ich żywot był krótkotrwały, niewiele z nich dotrwało do naszych czasów.
O wiele groźniejsze były... pamiętniki. Pisane przez co znaczniejsze ( przynajmniej we własnym mniemaniu) osobistości służyły utrwaleniu chwalebnych czynów i klimatu epoki, wreszcie wybielały grzeszki ciążące na sumieniu autorów. Ale na tym nie koniec. Czymże bowiem byłaby solidna literatura bez przysłowiowego pieprzu. Odpłacano więc wrogom kreśląc ich jakże smakowite opisy; odwdzięczano się sowicie dawnym miłościom, ujawniano " zakulisowe" intrygi demaskując ich bohaterów. Oto siła literatury; jednym pociągnięciem pióra wysłać przeciwnika na śmietnik historii.

Ten przydługi wstęp to wprowadzenie do plotkarskiego i złośliwego cyklu , w którym postaram się przywołać do życia sławną , niegdyś, z ciętego języka i zamiłowania do skandali , polską pamiętnikarkę doby napoleońskiej: Anetkę z Tyszkiewiczów Potocką. Krewną ostatniego króla Polski, siostrzenicę księcia Józefa Poniatowskiego, miłośniczkę Napoleona i sztuk pięknych.

Obraz , który zamieściłam jako swoistą ilustrację do tekstu nie przedstawia , oczywiście Anetki. Jest autorstwa Frederica Soulacroix i nosi tytuł " Amelie Florence". Jego inne prace znajdziecie tutaj.
O samej Anetce możecie przeczytać na stronie pałacu w Wilanowie.

niedziela, 25 stycznia 2009

Dyskretny urok mąki na głowie

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli XVIII wieku jest peruka. Pudrowane gniazdko dla wszelkiego rodzaju żyjątek, na czele z wszami. Stała się ona nieodłącznym elementem ubioru dużo wcześniej, bo w XVII wieku, ale to właśnie wiek rozumu nadał temu , cokolwiek pożytecznemu, wynalazkowi groteskową formę.


Poniżej kilka filmowych portretów w pudrowanych perukach:

Lucille Ball jako madame Du Barry; hollywoodzka nonszalancja w starciu z realiami epoki o tytuł bardziej upiornej.

Theda Bara w roli madame Du Barry; jeżeli przeraziło cię pierwsze zdjęcie, przy tym masz okazję dziękować modzie za nieustanny postęp.

Keira Knightley jako Georgiana Cavendish; to dzięki tej pani ( Georgianie ,rzecz jasna)
modne Angielki poznały uroki wypiętrzonych kokonów na głowie.

Jane Seymour jako Maria Antonina; mina tej pani mówi sama za siebie

piątek, 23 stycznia 2009

Maria Fitzherbert


Niektóre kobiety nie mają szczęścia do małżeństw. Życie Marii Fizherbert jest tego wymownym przykładem.
Wychowana w Paryżu, przeciętnego urodzenia i urody , a do tego katoliczka, nie zapowiadała się na bohaterkę salonowych intryg. W wieku osiemnastu lat wydano ją za mąż za dwukrotnie starszego Edwarda Weld, który zmarł po trzech miesiącach na skutek nieszczęśliwego upadku z konia. Kilka lat później młodziutka wdowa ponownie stanęła na ołtarzu , tym razem z zaledwie 10 lat starszym Thomasem Fitzherbert. Małżeństwo, trwające trzy lata, zakończyła śmierć Thomasa .
Prześladowana pechem Maria postanowiła szukać ukojenia w Londynie. Wątpliwe czy zależało jej na kolejnym małżeństwie, a tym bardziej skandalu. W pełnej modnych pokus stolicy wplątała się i w jedno i w drugie.
W towarzystwie przyjęto ją chłodno. Brakowało jej nie tylko pozycji, ale i wykwintnych manier. Jej ruchy miały za mało finezji, a dowcip polotu. Z zachowanych portretów spogląda na nas kobieta raczej przyciężkiej postury i pospolitych rysów.
Każda potwora znajdzie jednak swojego amatora, a gdy jest nim następca tronu Wielkiej Brytanii kwestia uroku jego wybranki przestaje być w pewnych kręgach dyskusyjna. Maria została przedstawiona księciu w 1784 r. podczas balu w operze. Jerzy z miejsca się zakochał , co w jego przypadku było raczej zwyczajnym , choć krótkotrwałym stanem. Tym razem jednak zdawał się być naprawdę zaangażowany uczuciowo. Maria z wdzięcznością przyjmowała atencje księcia, odrzucając jednocześnie możliwość zostania jego kochanką. Tym sprytnym zabiegiem przywiązała go do siebie jeszcze mocniej. Zdesperowany zaproponował jej małżeństwo, które w świetle prawa było zwyczajnie niemożliwe. Po pierwsze Maria była nisko urodzoną katoliczką, co z miejsca dyskwalifikowało ją jako przyszłą królową; po drugie członkowie rodziny królewskiej mogli zawierać małżeństwa jedynie za zgodą króla. Ten zaś był raczej, hmm... niechętnie nastawiony do nowej miłostki syna.
Oszalały z miłości książę podjął coś na kształt próby samobójczej z udziałem sztyletu i po odegraniu rozdzierającej scenki ( jego ostatnim życzeniem było poślubić Marię) dziwnym trafem nagle ozdrowiał. Podstęp okazał się skuteczny; Maria Fitzherbert została żoną po raz trzeci.
Idylla skończyła się w 1794 , kiedy Jerzy chcąc przypodobać sie ojcu i wymusić na nim spłatę długów, zostawił ukochaną dla Karoliny Brunszwickiej. Legalne małżeństwa nie pociągały księcia tak bardzo jak śluby w sekrecie. Z Karoliną stworzyli jedną z najgorzej dobranych par w historii, a ich rozwód obserwowała z niesmakiem cała Europa.
Jerzy kontynuował romans jeszcze przez jakiś czas, choć Maria nie mogła pogodzić się z tą zmianą statusu. W swoim odczuciu nadal była małżonką księcia Walii.
Po śmierci Jerzego, jego brat i jednocześnie następca, Wilhelm IV, zaproponował swej "bratowej" tytuł księżnej jako zadośćuczynienie za krzywdy. Maria odmówiła tłumacząc ,że nigdy nie splamiła swojego nazwiska, toteż nie widzi powodu , by je zmieniać. Odpowiedź godna żony księcia Walii.

piątek, 16 stycznia 2009

Być dzieckiem

Przez wiele stuleci dzieci postrzegano jako miniaturki dorosłych. Ubierano je w krępujące swobodę ruchu stroje, od kołyski wdrażano do pełnienia przyszłych ról społecznych, wychowanie opierano na jednej zasadzie-surowego, posuniętego nieraz do okrucieństwa, karania.
Ten brak czułości i zainteresowania stroną psychiczną dorastania, miał przynieść katastrofalne skutki. Pozbawione więzi z rodzicami, wzrastające w przekonaniu o własnej wyjątkowości , izolowane od rzeczywistych problemów wyrastały często na "kaleki emocjonalne", niezdolne do stworzenia zdrowych relacji międzyludzkich.
Mowa tu , oczywiście o dzieciach z bogatych i szlachetnych rodzin. Mali mieszkańcy wiosek i ubogich ulic borykali się z trudnościami zupełnie innej natury; praca ponad siły, choroby i głód zabierały je w bardzo wczesnym wieku.
Prezentowany powyżej portret pędzla Williama Beechey przedstawia dzieci sir Francisa Forda wręczające jałmużnę żebrzącemu chłopcu. Kontrast między tą trójką jest wręcz przytłaczający. Młodzi arystokraci ubrani są w wyrafinowane, lekko teatralne stroje, mają zdrowe, rumiane policzki ; chłopak , zapewne niewiele starszy od nich, nosi łachmany, nie ma obuwia, z jego postawy i wyrazu twarzy wyzierają głód i choroba.
Odziany wytwornie chłopiec spogląda na tego przybysza z innego świata zaciekawionym okiem, przybiera lekko nonszalancką postawę, jego siostra zdaje się być bardziej zlękniona, podając monetę zachowuje bezpieczny dystans, ma przejętą minę.
Uczynek małych Fordów jest miłosierny, ale czy świadczy o wrażliwości? Patrząc na tę grupę nie mamy wątpliwości, że przepaść dzieląca młodego żebraka i dziedziców sir Francisa, będzie się pogłębiać. A gest litości pozostanie tylko gestem.


Źródło: "Portrait of Sir Francis Ford's Children Giving a Coin to a Beggar Boy" , sir William Beechey, Tate Gallery

sobota, 10 stycznia 2009

Chorzy doktorzy

Jerzy III to jeden z najbardziej pechowych władców w historii. Mimo, że na okres jego panowania przypada rozkwit imperium brytyjskiego, pamięta się mu jedynie utratę kolonii w Ameryce Północnej i chorobę psychiczną.
Ta ostatnia zainteresowała XX-wiecznych naukowców, którzy po analizie jej przebiegu orzekli, że król nie był , jak powszechnie sądzono, szalony, a jedynie cierpiał na rzadką chorobę krwi, porfirię. Jej objawami są bóle brzucha, kończyn, chrypka, bezsenność i okresowe zaburzenia psychiczne. Zagadką pozostawał jedynie wyjątkowo ostry przebieg choroby. Jerzy przeszedł pięć niezwykle ciężkich napadów, w czasie których był nawet pętany kaftanem bezpieczeństwa lub przywiązywany do fotela.
Kluczem do rozwiązania zagadki okazały się włosy króla znajdujące się w Science Museum. Profesor Martin Warren z Uniwersytetu Kent, badając je natrafił na znaczne ilości arsenu, który mogą nasilać objawy porfirii. Stosowany w medycynie do połowy XX jako środek na syfilis i problemy skórne jest składnikiem trującego arszeniku. Po przebadaniu dokumentacji medycznej króla naukowcy ogłosili, że wszystkiemu winien był środek wymiotny- winian potasowo antymonowy, podawany monarsze w krytycznych okresach choroby. Antymon występuje wspólnie z arsenem, który musiał zanieczyścić lekarstwo, w konsekwencji potęgując szaleńcze napady władcy.

piątek, 9 stycznia 2009

Tabloidowa historia


Film kostiumowy ma się dobrze. Jest i popyt i podaż. Tylko sens gdzieś sie zgubił.
Taką refleksję nasunął mi film "Księżna", wchodzący właśnie do polskich kin.
Opisuje on historię, a właściwie jej niewielki wycinek, słynnej niegdyś Georgiany Cavendish. Fascynującej arystokratki , której życie, elektryzowało cały osiemnastowieczny Londyn.
Twórcy filmu wyszli z założenia, że niuanse jej skomplikowanej osobowości, znużą rozleniwionych popkulturową papką widzów, stad też na ekran przeniknąć zdołał jedynie blichtr, który otaczał Georgianę przez cały czas, ale nie stanowił w żaden sposób treści jej życia.
Postać grana, dosyć drętwo ,przez Keirę Knightley jest zaledwie cieniem prawdziwej księżnej. Nosi groteskowe peruki, cierpi w niedobranym małżeństwie, przeżywa zawód miłosny, ciągnie ją ku hazardowi, kocha dzieci, nawet te będące owocem niewierności męża... Wszystko to w olśniewających kostiumach, pośród luksusu i piękna.
Nijakość takiej Georgiany razi tym bardziej, gdy porówna się ją z pierwowzorem. Księżna, obdarzona nieprzeciętną inteligencją i charyzmą, angażowała się z powodzeniem w politykę, pisała całkiem niezłe wiersze, patronowała sztuce i wyznaczała trendy w modzie. Przy tym wszystkim, daleko jej było do ideału. Jej przekleństwem stał się hazard, który pogrążył ją w długach, liczonych dzisiaj na miliony funtów. W filmie to niebezpieczne zamiłowanie zostaje jedynie zasygnalizowane scenami pogaduszek przy karcianym stoliku.
Co ciekawe, twórców najbardziej zainteresował problem natury czysto intymnej, a mianowicie starania o spłodzenie męskiego potomka.Od razu nasuwa mi się film Coppoli " Maria Antonina" Nie wiem skąd u reżyserów takie ciągoty . Cóż, Coppola miała niezłe wytłumaczenie, w końcu w grę wchodziły sprawy państwowe. Ale z opowieści o życiu Georgiany można było wyciągnąć o wiele więcej. A tak mamy zaledwie uroczy obrazek w historycznych dekoracjach.