środa, 23 września 2009

Anglomania i sarmaci


Wiek XVIII wyznaczał kres hegemonii Francji w dziedzinie mody i kultury. Nowy wiek miał pozostawać głównie w orbicie wpływów brytyjskich. Anglomania dotarła również nad Wisłę, przede wszystkim za sprawą kosmopolitycznie nastawionej arystokracji, która upowszechniała napotkane w podróżach wzory. Trzeba jednak powiedzieć, że naśladownictwo to było dość powierzchowne. Jak zauważył bowiem Fryderyk Schulz:
" Z angielskimi panami i bogaczami polscy to mają wspólnego, że równie im wiele chodzi o konie i ekwipaże, że też grę wysoką lubią, za Herkulesów u kobiet chcą uchodzić, jedzą i piją wiele, lecz za to ochoty do zakładów, do budowy wspaniałych domów wiejskich, starania o najwykwintniejsze wygody,o prostotę stroju, zimnego obejścia i zamiłowania w nauce nie mają."
( "Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców")




wtorek, 22 września 2009

Poczet cudzołożnic

Jerzy III i Jerzy IV, ojciec i syn. Trudno o większy kontrast. Pierwszy był człowiekiem rodzinnym, wiernym żonie i czułym dla gromadki 15 dzieci. Drugi miał opinię kobieciarza i hulaki, żonę darzył wyłącznie nienawiścią, której dał wyraz nie wpuszczając jej na swoją koronację.
Księciu Walii daleko było do męskiego ideału. Chorobliwie otyły, z wyraźną skłonnością do picia i tonący w długach nadawał nowe znaczenie pojęciu " książę z bajki". Mimo to całe życie otaczał go wianuszek dam. I chyba nie tylko jego pochodzeniu należałoby przypisać powodzenie u płci pięknej .

Mary Robinson

Dama serca osiemnastoletniego następcy tronu. Książę wypatrzył ją w teatrze Drury Lane, gdzie grała rolę Perdity w "Zimowej opowieści". Ładna i błyskotliwa aktorka zrobiła na księciu piorunujące wrażenie. Szybko też posypały się wyrafinowane podarki, a wśród nich wytworny ekwipaż wart zawrotną sumę 900 gwinei. Zaślepiony namiętnością darował jej także obligacje opiewające na sumę 20 000 funtów. Gdy miłość się wypaliła rząd wynegocjował zwrot dokumentu w zamian za roczne uposażenie w wysokości 500 funtów. Po epizodzie z księciem Mary związała się z pułkownikiem Tarletonem. Związek przetrwał 16 lat. Mary Robinson zasłynęła także jako poetka.

Grace Dalrymple Elliot

Grace Dalrymple wstęp do najlepszego towarzystwa uzyskała za sprawą malżeństwa z bogatym i szanowanym londyńskim lekarzem. Młoda małżonka znana była ze swojego swobodnego trybu życia, toteż gdy w 1781 r. urodziła córkę Georgianę Fredericę wielu poddawało w wątpliwość jej prawowite pochodzenie. Przez pewien czas jej wdziekami cieszył się także książę Jerzy, ale dość szybko "przekazał" ją księciu Orleańskiemu. Grace wyjechała do Francji, gdzie żyła aż do wybuchu Rewolucji. Jej burzliwe losy przedstawił w " Angielce i ksieciu" Eric Rohmer.

Lady Melbourne

Elizabeth Milbanke była zaledwie córką baroneta z Yorkshire, gdy poślubiła syna zamożnego prawnika, Penistona Lamba. Rok później mogła poszczycić się tytułem wicehrabiny i odtąd znano ja jako lady Melbourbne. Wykształcona, skrupulatna i mająca smykałkę do interesów z powodzeniem zajmowała się sprawami swego nowo uszlachconego męża. Więzy przyjaźni połaczyły ją z księżną Devonshire. Richard Brinsley Sheridan uwiecznił ja w swej sztuce " Szkola skandalu" , jako błyskotliwą lady Teazle. Jak wiele jej wspołczesnych kobiet z wyższych sfer , pozostała wierna mężowi, aż do urodzenia pierworodnego syna. Następne pociechy, William i Emily miały być owocem romansu z lordem Egremont. Związek z księciem trwal cztery lata . Jak głosiła plotka, miał on namacalny skutek w postaci kolejnego syna Elizabeth-George'a .


Maria Anna Fitzherbert

Zanim związała się z księciem Walii była dwukrotnie zamężna. Pierwszy mąż , starszy od niej o 26 lat, zmarł na skutek nieszcześliwego upadku z konia. Cały majątek przeszedł na jego brata, gdyż zmarły nie zdążył przekazać go w testamencie swej młodziutkiej żonie. Kolejny mąż Thomas Fitzherbert, również odszedł przedwcześnie , zostawiając jej 1000 funtów rocznie i rezydencję w Park Street. Przedstawiona księciu Walii podczas balu w operze, natychmiast wpadła mu w oko. Okazała się niełatwą zdobyczą i Jerzy musiał uciec się do zawarcia małżeństwa, by osiągnąć swój cel. W świetle prawa związek następcy tronu z katoliczką był nieważny i król nigdy małżeństwa nie uznał. Książę zerwał znajomość, gdy szanowny rodzic zmusił syna do ślubu z Karoliną Brunszwicką. Porzucona żona- nie żona otrzymała na pocieszenie roczną rentę w wysokości 3000 funtów. Rozgoryczony katastrofalnym małżeństwem i znużony kolejną kochanką, lady Jersey, książę ponownie zaczął zalecać się do Marii. Ta zgodziła się wrócić do skruszonego małżonka dopiero, gdy papież orzekł w 1800 r., że ich małżeństwo było legalne. Książę nie potrafił jednak dochować jej wierności i po raz drugi porzucił ją w 1807 r. dla markizy Hertford.

Frances ,lady Jersey

Żona hrabiego Jersey, koniuszego księcia Walii. Urodzona jako Frances Twysden byla córką irlandzkiego biskupa. Wyszła za mąż w wieku 17 lat i poprzez pozycję małżonka uzyskała dostęp do najblższego kręgu znajomych księcia. Ten szybko zwrócił na nią uwagę, ale Frances odrzuciła umizgi i wdała się w romans z dyplomatą, Williamem Fawkenerem , a następnie z hrabią Carlisle. Na bliższe stosunki z księciem pozwoliła sobie dopiero w 1794r., gdy była już czterdziestoletnią, wciąż bardzo atrakcyjną babcią. To ona właśnie nakłoniła kochanka do zerwania z panią Fitherbert i zawarcia legalnego małżeństwa, które wydobyłoby go z długów. Ona też stała za wyborem księżniczki brunszwickiej, która, jak słusznie przewidziała, nie stanowiłaby dla niej żadnej konkurencji. Została również jedną z dam dworu księżnej Walii.


Isabella , lady Hertford

Kochanka Jerzego w latach 1807-1819. Urodzona jako Isabella Ingram Sheperd Irvine była córką wicehrabiego Irvine. Jako szesnastolatka została drugą żoną markiza Hertford. Wysoka, elegancka, choć nieco korpulentna zawróciła w głowie księciu, co spowodowało natychmiastową reakcję markiza. Wywiózł ją do Irlandii, ale ten niezdarny wybieg jedynie wzmógł apetyt Jerzego. Odtąd stał się on regularnym gościem małżonków w ich licznych rezydencjach: Manchester House w Londynie oraz Ragley Hall w Warwickshire. Isabella miała też swój udział w przejściu księcia na stronę torysów.

Elizabeth, markiza Conyngham

Kochanka Księcia Regenta od roku 1819 aż do jego śmierci w 1830. Elizabeth Denison pochodziła z rodziny wpływowego bankiera, który zdołał wydać ją za mąż za irlandzkiego arystokratę, starszego od narzeczonej o 24 lata, wicehrabiego Conyngham. Jako przyjaciele markiza Hertford obracali się w towarzystwie samego księcia. Wicehrabia zyskał na tym tytuł markiza. Jego 48-letnia wówczas żona, bystra, chciwa i lubieżna, zafascynowała księcia swą urodą. Za swe towarzystwo otrzymała od króla biżuterię wartą 80 tysięcy funtów. Zanim związała się z księciem głośny był jej romans z Johnem Ponsonby, który miał opinię najprzystojniejszego mężczyzny swoich czasów. Nieprzeciętna uroda miała go uratować przed zawiśnięciem na paryskiej latarni w czasie Rewolucji. Interweniowały kobiety, które uznały,że tak piekny mężczyzna nie powinien umierać.
Elizabeth nie należała do najwierniejszych, gdyż na epizodzie z urodziwym Ponsonbym się nie skończyło. Uwieść miała nawet przyszłego cara Mikołaja I w czasie jego wizyty w Londynie w 1816r. Układ jaki zawarła z królem był prosty: on zaopatrywał ją w klejnoty i wyszukane stroje, ona zaś osładzała mu ostanie lata życia.

niedziela, 20 września 2009

Rozkosze stołu


Angielska kuchnia nie ma ma świecie najlepszej opinii. Powszechnie kojarzona jest z daniami tłustymi i kalorycznymi typu fish & chips, beefburger, czy też słynnym śniadaniem angielskim .
Nazywanie jej jednak pozbawioną polotu jest chyba trochę na wyrost.
Oto , jak opisywał angielskie posiłki Joshua White w swych "Listach z Anglii" z 1810r.:
" Śniadania są tu zwykle bardzo oszczędne, składają się z herbaty, mufinek lub gorących bułeczek podawanych z masłem. Kawa jest rzadko używana, gdyż ciężko ją dostać. Miałem trudności w znalezieniu wystarczająco mocnej. Jest to chyba jedyny dowód na poparcie tezy , iż Anglicy nie mają pojęcia o dobrej kuchni.
Nazajutrz po przyjeździe oczekiwałem śniadania z apetytem godnym osoby, która odbyła długą i wyczerpującą podróż. Na stoliku zdolnym pomieścić nakrycia dla jednej , bądź dwóch osób, zauważyłem filiżankę ze spodkiem, imbryk, dzbanek z mlekiem, cukiernicę i talerz ze świeżymi bułkami. (...) Zamówiłem befsztyk i jajka. Kelner wydawał się zdziwiony tak osobliwym zamówieniem, ale prędko je zrealizował.
Obiad jest tu głównym posiłkiem, ale nawet wtedy stół nie jest przesadnie obładowany daniami. Wśród napojów królują ale, cydr i porter, wino podaje się zwykle po posiłku. Najpopularniejszym jest porto, wytworne kręgi upodobały sobie maderę. Osobliwością diety tamtejszych ludzi jest ilość spożywanego mięsa. Jego nadmiar na stołach w większości domów można jednak usprawiedliwić tym, iż jest po prostu wyśmienite ( zwłaszcza wołowina i baranina).
Kolacja, spożywana o dziesiątej, zawiera zwykle jedno, dwa dania; często są to resztki z obiadu, w sezonie można skosztować ostryg i kuropatw. (...) Jest to moim zdaniem najprzyjemniejszy posiłek dnia. Wolna od trosk życia codziennego rodzina, czasem w towarzystwie kilku przyjaciół, może wreszcie pozwolić sobie na luksus przebywania razem i prowadzenia swobodnej pogawędki."

piątek, 18 września 2009

Oczami cudzoziemca



Trudno o bardziej wnikliwego, ale i krytycznego obserwatora dnia codziennego ,niż cudzoziemiec , który swe spostrzeżenia skrzętnie notuje. Daleko mu dzięki temu do pospolitego turysty, a bliżej do domorosłego etnografa.
Louis Simond , francuski emigrant osiadły w Ameryce, miał ambicje zbadania z bliska zwyczajów dzikiego ludu Albionu, czego owocem stała się nader interesująca praca "Amerykanin w Anglii regencyjnej". W czasie swego kilkumiesięcznego pobytu w Anglii Simond spotykał się z wieloma ludźmi różnej profesji i pochodzenia, uczestniczył w ich życiu codziennym, jak również był świadkiem przełomowych wydarzeń . Zapis tej podróży to dziś prawdziwa kopalnia wiedzy o epoce .
Oto ,jak widział typowy londyński szeregowiec :
" Każda rodzina, z wyjątkiem tych najbiedniejszych, zajmuje cały dom. Ma to swoje dobre i złe strony. Do tych pierwszych należy mniejsze narażenie na hałas, brud , choroby i zaprószenie ognia. Z drugiej strony dom jednopiętrowy prezentuje się lepiej i jest z pewnością wygodniejszy. Te wąskie domy, wysokie na trzy lub cztery piętra-jedno służące jedzeniu, drugie spaniu, trzecie przyjmowaniu gości , czwarte na samym dole będące kuchnią, a piąte na samej górze pomieszczeniem dla ewentualnej służby-przy całym panującym w nim rozgardiaszu powodowanym przemieszczaniem się poszczególnych osób między piętrami, przypominają klatkę dla ptaków."

czwartek, 17 września 2009

Jane Austen na miarę naszych czasów


Już 4 października widzowie stacji BBC1 będą mieli okazję zobaczyć pierwszy z czterech odcinków najnowszej ekranizacji "Emmy" Jane Austen. Jak zapowiadają twórcy serialu ma on radykalnie odbiegać od typowego filmu kostiumowego. Zamiast kolorytu epoki mamy zobaczyć soczysty dramat skrojony pod współczesne gusta. Brzmi poważnie i szczerze mówiąc mało zachęcająco. Takie "odświeżanie" zazwyczaj wychodzi bokiem wszystkim, tak autorom, jak i widzom. Nadanie historii o ludziach żyjących ponad dwa wieki temu kształtów współczesności sprawia, iż wiele rozwiązań fabularnych traci swój pierwotny sens.
Najnowsza "Emma" nie będzie pierwszą ekranizacją prozy Jane, która padła ofiarą modernizacyjnych zapędów reżysera. Do tych najbardziej spektakularnych wypada zaliczyć "Mansfield Park" Patricii Rozemy. Refleksyjny i poważny pierwowzór posłużył reżyserce do stworzenia coś na kształt manifestu feministycznego, w którym stłamszona bohaterka wznosi się intelektualnie i moralnie nad swą zepsutą rodzinę. Ich upadek pokazano zresztą bez silenia się na subtelności. Fanny , niczym w koszmarze najpierw odkrywa,iż jej wuj umilał sobie pobyt w koloniach gwałceniem czarnych niewolnic, by na koniec znaleźć w łóżku zamężną kuzynkę i swego niedoszłego narzeczonego. Oglądając film niemal słyszałam , jak Austen przewraca się w grobie.
Aluzje erotyczne są zresztą coraz powszechniejszym sposobem na uatrakcyjnienie kostiumowego widowiska. Palma pierwszeństwa należy się chyba Andrew Davies'owi , scenarzyście "Dumy i uprzedzenia" z 1995r. Dzięki niemu pan Darcy stał się symbolem seksu, a ta , skądinąd niezwykle udana i błyskotliwa ,ekranizacja zapisała się w pamięci sceną , w której Darcy maszeruje dziarsko w mokrej koszuli. Popkultura podchwyciła wątek, czego mogliśmy doświadczyć czytając "Dziennik Bridget Jones", czy też ostatnio oglądając "Lost in Austen".