We współczesnym świecie słowo dżentelmen funkcjonuje na peryferiach języka potocznego dla określenia mężczyzny wyróżniającego się wysoką kulturą osobistą. Będące kalką z języka angielskiego , w polskich warunkach ma raczej humorystyczne zabarwienie.
W czasach Jane Austen było traktowane bardzo poważnie , jako wyróżnik nie tyle dobrego wychowania, co urodzenia w klasie posiadaczy ziemskich. Nienaganne maniery i błyskotliwy umysł nie stanowiły wystarczającej legitymacji do noszenia tego miana. Szukając odpowiednika w polskim nazewnictwie historycznym , najbliżej mu chyba do pojęcia ziemianina.
Rozpropagowany w osiemnastowiecznej Europie pod wpływem anglomanii, styl życia wiejskiego dżentelmena był wręcz ostentacyjnie powściągliwy. Stereotyp Brytyjczyka jako flegmatycznego, nieco aroganckiego osobnika o specyficznym poczuciu humoru jest spuścizną po epoce wiktoriańskiej, ale to w czasach Oświecenia angielskie obyczaje, moda , literatura zaczęły stanowić synonim postępu .
Utrzymywanie się z czynszów dzierżawnych miało jednak swoje granice, wyznaczane przez prawo dziedziczenia i gospodarczy rozwój kraju. Posiadłości ziemskie przechodziły najczęściej na najstarszego syna . Młodsi synowie musieli ,więc zadbać o swój byt wybierając zawody tradycyjnie uznawane za odpowiednie dla dżentelmenów. Do wyboru mieli karierę w armii, marynarce, kościele lub prawie. Co ciekawe , profesja medyka, czy aptekarza nie cieszyła się szczególnym poważaniem i była postrzegana w kategoriach handlowych. Jeśli zaś już mowa o handlu , to uprzedzenia wobec ludzi parających się nim ustąpiły dopiero u szczytu rewolucji przemysłowej, w drugiej połowie XIX wieku.
Największym prestiżem cieszyła się armia, oferująca nie tylko nimb bohaterstwa i status obrońcy kraju, ale i wymierne korzyści pozwalające na komfortowe życie. Dostanie się w szeregi oficerów niosło za sobą jednak spore koszty związane z wykupieniem patentu oficerskiego.
Kariera prawnicza miała z kolei wiele odcieni. Prowincjonalny adwokat był mniej szanowany niż jego kolega po fachu prowadzący kancelarię w Londynie. Odniesienie sukcesu w stolicy wymagało bowiem nie tylko umiejętności , ale i posiadania solidnego zaplecza finansowego oraz cennych znajomości.
Zawód duchownego , choć szlachetny, w XVIII wieku stracił wiele ze swego autorytetu. Wynikało to nie tylko z tendencji epoki, nastawionej raczej krytycznie wobec kościelnych instytucji, ale i rozprężenia moralnego wśród kleru. Intelektualna miałkość, brak zainteresowania życiem parafii, gnuśność to tylko niektóre zarzuty stawiane przedstawicielom Kościoła. Poprawie relatywnie niskich kwalifikacji nie sprzyjał system obsadzania parafii na zasadzie tzw. prawa prezenty. Właściciele ziemscy, w dobrach których znajdowała się parafia mogli przedstawiać biskupom swoich kandydatów na proboszczów. Najczęściej patronowali własnym krewnym, ale powszechna stała się także praktyka odsprzedawania urzędu za niemałe sumy.
Katalog profesji godnych dżentelmenów powiększał się w miarę ,jak rozpędzała się rewolucja przemysłowa. Pogarda wobec handlu ustępowała pod naporem zdrowego rozsądku , który ostatecznie zjednoczył kapitał ziemski z przemysłowo-finansowym.
Nie bez znaczenia był także terytorialny rozrost Imperium , wymagający potężnej machiny administracyjnej. Kolonie stały się idealnym miejscem na zrobienie zawrotnej kariery i fortuny. Ale to temat na zupełnie inny wpis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz